Matko jedyna, został zaledwie tydzień do powrotu Derechcji. Z małym hakiem. Tymczasem robota w polu. Derechcja zleciła mnie i Koledze uaktualnienie inwentarza i sporządzenie wykazu "łatwej konsumpcji" podczas swej nieobecności. Łatwa konsumpcja to są zakupy długopisów, papieru ksero, Domestosa, tonerów, przedłużaczy i tym podobnych cymesów, których się nie wprowadza na stan. Ale... ale należy je mimo to kontrolować (ich rozchód) w specjalnym programie.
Kolega szukał pliku z tym programem - ostatni raz używanym w 2008 - długo długo. Po paru dniach odnalazł się plik na jakimś dysku zewnętrznym, ale wtedy okazało się, że żaden komputer na Fabryce go nie jest w stanie otworzyć. Znów minęło kilka dni i wreszcie kolega Kolegi dosłał jakieś uaktualnienie do Accessa, dzięki kóremu zyskalismy dostęp do danych. Usiadłam i wklepałam zawartość stosu faktur z 2009 i 2010 roku. Mało się przy tym nie porzygałam z nudów (było 101 rekordów). Kolega w tym czasie się bujał, a ja biedziłam się nad takimi pozycjami, jak PAPUGA TELESKOPOWA i OBCINARKA BOCZNA lub CZOŁOWA czy też WIERTŁO WIDIA i SZCZOTKA I ZMIOTKA - bo trzeba to wszystko wpisać w obcym języku.
Po skończonej pracy - na pierwszym etapie oczywiście - okazało się, że to nie tak należało wpisać i od de.. strony podeszliśmy do zagadnienia. Tu już poszłam do domu, bo mnie cholera brała. Na drugi dzień jednak wyszło, że owszem, wpisane rekordy też się przydadzą, niemniej jednak należy ponownie przelecieć wszystkie pozycje z faktur i powpisywać ilości (GWOŹDZIE 1 OPAK.) pod tamtymi rekordami. Teraz pozostaje usiąść, wpatrzyć się w sufit i zlikwidować część wpisanych ilości: PAPIER TOALETOWY - ZUŻYTO 17 OPAKOWAŃ - i dopisać, gdzie znajduje się fizycznie reszta. Po co to wszystko? No bo JAK PRZYJEŻDŻA KONTROLA Z MINISTERSTWA, TO PIERWSZA RZECZ O JAKĄ PYTAJĄ, TO ŁATWA KONSUMPCJA I NA TYM SIĘ WSZYSTKIE FABRYKI WYKŁADAJĄ. Ja pierdykam.
Dziś zdjęcie z nowej kategorii KRAKÓW FILMOWY.
Tłem przedstawionych scen jest Zakład Weterynarii i Medycyny Sądowej przy ul. Czystej 18, powstały w 1912 roku, dziś Instytut Mikrobiologii i Immunologii Collegium Medicum UJ.
Bomba61 po małej podpowiedzi doszedł do tego, że Zakład z Czystej zagrał w serialu Polskie drogi. Stara to rzecz, bo z lat 70-tych, a bohater jest warszawiakiem, ale dwukrotnie bodajże trafia do Krakowa i tu pojawia się w pewnym epizodzie Czysta. Władek szuka swej dawnej dziewczyny w nadziei, że ta załatwi morfinę dla jego umierającego ojca. Dowiaduje się, że Baśka karmi wszy na Czystej i udaje się na spotkanie z nią.
Postanowiłam sprawdzić w literaturze, czy tak rzeczywiście być mogło. Oczywiście nie mam 5 tomu "Dziejów Krakowa" - tych właśnie wojennych - bo gdy wyszedł i kosztował 70-80 zł, to mi się wydawało drogo, poczekam - myślę - aż pojawi się w taniej książce... taaaaa, nigdy się nie pojawił, z księgarń po pewnym czasie zniknął, a na allegro chodzi po 300. Świetny interes zrobiłam :(
Najpierw więc w domu zajrzałam do pamiętników Odona Bujwida, znanego przedwojennego bakteriologa. Po przeczytaniu wpisów z okresu wrzesień 1939 - grudzień 1942 (kiedy Bujwid umiera) nabyłam pewność, że z Czystą nie mógł mieć nic wspólnego, zawsze działał na Lubicz.
Udałam się więc na świeżo otwartą po wakacyjnej przerwie Rajską, do mojej ukochanej czytelni informacji regionalnej (tej z teczkami). Oto, co napisał prof. Andrzej Chwalba w 5 tomie:
Tyfus szerzył się, ponieważ Niemcy nie pozwalali na produkcję szczepionki dla ludności polskiej. Przy ul. Czystej 18 w Krakowie produkowano ją tylko dla Niemców. Tutejszy Instytut Naukowy posiadał oddział hodowli wszy karmionych przez ludzi własną krwią. Pracowało tu około 30 dobrze odżywianych "szczepicieli". Zespołem kierował wielce zasłużony dla podziemnej służby zdrowia dr Zdzisław Przybyłkiewicz. Dzięki niemu część szczepionek nielegalnie wynoszono, w tym dla ludzi z konspiracji.
Dopiero 9 IX 1941, po wielu miesiącach starań, dzięki pomocy niemieckiego lekarza Klebera, władze wyraziły zgodę na uruchomienie zakładu produkcji szczepionek - metodą lwowskiego profesora Rudolfa Weigla - w Zakładzie O. Bujwida przy Lubicz. Dnia 23 I 1942 zostały wyprodukowane pierwsze szczepionki. W celu zmniejszenia ryzyka epidemii zaczęto wprowadzać obowiązkowe szczepienia przeciwko durowi brzusznemu. Ostatnie przeprowadzone między 25 IX a 7 X 1944 szczepienia obejmowały ludność od 8 do 55 roku życia. Koszt szczepionki wynosił 1 zł, ale niezamożnych zwolniono z opłat. Szczepień dokonywali lekarza obwodowi. Nie wszyscy jednak zobowiązani do szczepień chcieli się im poddać. Zastosowano wobec tego rodzaj szantażu: kartki żywnościowe mieli otrzymać tylko ci, którzy mogli się wykazać świadectwem szczepienia.
Teraz wyjdźmy na chwilę z biblioteki i zerknijmy do internetu. Przyjrzyjmy się, na czym polegała ta metoda prof. Weigla. Uzyskiwano szczepionkę używając wszy do hodowli zarazka tyfusu. Zwierzątka należało karmić krwią.
Mamy wyjaśnienie na Wikipedii:
W założonym przez prof. Weigla (jeszcze przed wojną) we Lwowie Instytucie Badań nad Tyfusem Plamistym i Wirusami, w czasie okupacji niemieckiej jako karmiciele wszy zatrudniani byli, pozbawieni innych środków do życia, liczni lwowscy inteligenci. Zatrudnienie w instytucie dawało specjalną ochronę. Zatrudnieni otrzymywali m.in. dodatkowe przydziały żywności. Legitymacje instytutu stwarzały możliwość swobodnego poruszania się po mieście (w przypadku karmicieli laboratoryjnych istniało uzasadnienie co najmniej dwukrotnego wychodzenia z domu w ciągu dnia).
Przez instytut przewinęło się ponad 2000 ludzi (pracowników i karmicieli). Bardzo często o przyjęciu do pracy decydował, poza względami zdrowotnymi, stopień zagrożenia ze strony okupanta. Wśród karmicieli byli liczni ludzie nauki i kultury oraz członkowie ruchu oporu, szczególnie narażeni na represje okupantów. "Przywileje" ułatwiały zaangażowanie w działalność konspiracyjną, z tego względu osoby związane z działalnością podziemną pracowały przeważnie właśnie w instytucie jako karmiciele.
Karmienie wszy odbywało się na łydkach, podudziu (mężczyźni) lub udach (kobiety, aby ukryć ślady pod odzieżą), na których umieszczano od 7 do 11 klatek mocowanych do nogi gumową taśmą o szerokości podwiązki. Jedna ze ścianek klatki zrobiona była z siateczki i przyciśnięta do skóry. Przez otwory siateczki wszy wysuwały głowy i przebijały skórę, a następnie przez około 45 minut ssały krew. W trakcie sesji wszy spożywały krew w ilości odpowiadającej ich ciału, wskutek czego przybierały one ciemny kolor. Karmienie wykonywano przez około 12 dni, raz dziennie. Ślady ukąszeń miały wymiary ok. 2,5 × 5 cm.
Nawiasem mówiąc, informacje o karmicielach wszy zakwalifikowane zostały do kategorii GINĄCE ZAWODY...
O karmieniu wszy na Czystej ciąg dalszy nastąpi... a tymczasem zagadki:
JAK NAZYWAŁ SIĘ OMAWIANY KRAKOWSKI ZAKŁAD PO NIEMIECKU?
W JAKIM JESZCZE FILMIE WYSTĘPUJE MOTYW KARMIENIA WSZY?
KTÓRY KRAKOWSKI PROFESOR (POLONISTA) RÓWNIEŻ UTRZYMYWAŁ SIĘ Z TEGO PROCEDERU?
CO ROBIŁ PROF. WEIGL PO WOJNIE?
KTO BYŁ NAJBARDZIEJ CHYBA ZNANYM KARMICIELEM WSZY WE LWOWIE?
Dla łatwiejszej identyfikacji dodam, że studiował on w Krakowie, a pewnego wieczora idąc Plantami rozmawiał z kolegą o całce Lebesque'a i ten fragment rozmowy przyciągnął uwagę pewnego znanego matematyka, bawiącego akurat w naszym mieście, i w ten oto sposób dokonało się odkrycie naukowego talentu :)
KIEDY ODO BUJWID POJAWIŁ SIĘ W KRAKOWIE?
KIM BYŁA JEGO TOWARZYSZKA ŻYCIA?
JAK JĄ POZNAŁ?
Zwycięzcy z poprzedniej notki: Jitka, Bomba61 i Ascaro.
Inni zdjęcia: Szafirki w kolorze nieba. halinamwiosna vela44... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Thursday again quen... maxima24... maxima24