No, przeżyłam piątecek, choć ledwo ledwo... w ten globusowy sposób zepsuli mi najpiękniejszy dzień tygodnia :(
I jeszcze tyle kłód pod nogi po drodze.
Najpierw zebranie. Kłócą się, skaczą sobie do oczu. Ja podpieram jedynie głowę rękami i nic. Koleżanka powiedziała do mnie:
- Podziwiałam Cię za Twój stoicki spokój i żelazne nerwy.
Ha ha.
Potem patrzę, a tu po remoncie diabli wzięli moją POMARAŃCZOWĄ DONICZKĘ! Nosz tragedia. Pomarańczowa plastikowa doniczka bez dziurek ma swoje (specyficzne) przeznaczenie na wypadek moich globusów - i jest mi koniecznie niezbędna! W domu mam na ten cel miskę, ale na fabryce nie ma misek na stanie.
Tymczasem nawet doniczki nie ma! No ukradli cykliniarze! Niech im na zdrowie pójdzie (gdyby wiedzieli, do czego służyła...)!
Pogrzebałam w siatce z doniczkami i znalazłam inną, trochę większą, ale też pomarańczową. Gut. Tylko jakaś taka zapaprana, ziemią, pajęczynami, kurzem. Więc do toalety. Ha ha. Woda się skończyła. A ręce czarne. Wspięłam się na I piętro. To samo.
Jak żyć, pytam?
Wypadało iść do domu po prostu. Derechcja wyszła, mówiąc ochronie do widzenia, ale to o niczym nie świadczyło, z racji nieznajomości języka polskiego różne głupoty mawia.
Siedzę więc i czekam na czwartą.
Tymczasem o 15:30 wychodzi Księgowy i robi gest, oznaczający jasno i wyraźnie: SPITALAJMY. A Derechcja? Pojechała do Legnicy. Czy tam innego Lądka Zdroju.
Nosz! Nikt nic nie powie, a ja tu umieram, walcząc w dodatku z mdłościami! Jasny gwint!
Totalna znieczulica.
Po nocy spędzonej na przewracaniu się z boku na bok i kontrolowaniu godziny co 15 minut - też jestem znieczulona. Niech mi teraz nie mówią, że mam jakiś obiad robić, o nie! Nie podoba mi się ta sobota. Nic mi się nie chce. Nic nie jadłam od 24 godzin. A wieczorem mamy spotkanie z Resztą Wycieczki w sprawie biznesplanu na wyjazd do Wenecji. Która bierze suszarkę, ile potrzebujemy pieniędzy i takie tam. I co będziemy oglądać na Biennale. Przyniosłam materiały informacyjne :)
A zanim to nastąpi - trochę patriotyzmu.
Bo idąc niedawno ulicą Siemiradzkiego i patrząc z pewnym takim wzruszeniem na medalion z głową Kościuszki na fasadzie jednej z kamienic - pomyślałam JAK TO JEST. Jak to jest, że kiedyś byli bohaterowie JEDNOGŁOŚNIE uznani za takowych i tak powszechnie czczeni. Jak to jest, że nie ma DZIŚ osoby, której pomnik, popiersie czy medalion nie wzbudzałby co najmniej polemiki. Że nikt, kto buduje dom, nawet nie pomyśli o umieszczeniu czyjegoś wizerunku. Mniejsza o koszty. To zawsze kosztowało. Czy nie ma już bohaterów?
A oto na przykład słynny kamieniarz Adam Trembecki wznosi sobie w 1889 roku dom przy ul. Długiej.
Dom Pod Głowami
Projektuje mu go Maksymilian Nitsch w stylu eklektycznym i oto jaka dekoracja - zapewne na żądanie inwestora - pojawia się na fasadzie kamienicy:
- na I piętrze bogato dekorowany wykusz
- trzecia, ostatnia, kondygnacja stanowi rodzaj loggii wieńczącej budynek, pomiędzy jej oknami są kartusze z pojedynczymi cyframi daty budowy
- nad bramą wejściową rozpościera swe skrzydła orzeł, a nad każdym z okien znajduje się rzeźbione popiersie
No to zagadeczki na sobotę:
a/ KTO JEST AUTOREM POPIERSI?
b/ KOGO JESZCZE UHONOROWAŁ TREMBECKI POZA KOŚCIUSZKĄ?
Trembeccy to była w ogóle cała rodzina rzeźbiarzy i kamieniarzy krakowskich. Adam Trembecki założył firmę kamieniarską wraz z braćmi - uczestnikami powstania styczniowego: Stanisławem i Zygmuntem.
Ten warsztat kamieniarski brał udział w wielu pracach dekoracyjnych w Krakowie, m. in. w restauracji Sukiennic. Liczne nagrobki pozostawił na Cmentarzu Rakowickim, zresztą wszyscy bracia tam spoczęli.
c/ GDZIE ZNAJDUJE SIĘ POPRZEDNIA WILLA TREMBECKICH?
Ostatnia zagadka dotyczy Adama Trembeckiego:
d/ JEST ON AUTOREM PEWNEGO NEOGOTYCKIEGO OŁTARZA. W KTÓRYM KOŚCIELE?
PS. Anioł awaryjny czuwa na fasadzie kościoła św. Anny. Czyli rację mieli Mymysteryy, Cornflowers, Morgiana2006 i Tartuffe.