Dziś proszę państwa zapoznajemy się z delikatnym opisem JAK TO DRZEWIEJ FAJNIE BYWAŁO. Bo nieraz skarżymy się na czasy, w których nam przyszło żyć, i mawiamy, że kiedyś to było inaczej. Lepiej. No to przekonajmy się, jak bardzo inaczej.
Przypominam ponownie, że zamieszczone fragmenty pochodzą z książki Wypadek na ulicy Starowiślnej Lucyny Olejniczak, REPLIKA 2007.
Autorka cofa się w czasie do dnia 13 lipca 1900 roku, kiedy to jej pradziadek Teodor Henzelmann, oficer straży pożarnej, miał wypadek podczas jazdy do pożaru.
"Ulica wydaje mi się dziwnie znajoma, chociaż wszystko jest jakieś inne i obce: mury oklejone reklamami sklepów kolonialnych, polecającymi między innymi "Znane z dobroci kawy prawdziwie angielskie", lampy gazowe na wysokich wysięgnikach, zawieszone na rogach budynków, świeżo położona kostka brukowa na ulicy i oddzielony od niej wysokim progiem chodnik dla pieszych.
Rynsztokiem przepływają właśnie resztki spłukane z nawierzchni Małego Rynku, pozostałości po targu. Tuż za skorupkami jajka i kawałkiem liścia kapusty płynie papierowy stateczek, już namoknięty, walczący ostatkami sił z burzliwymi falami rynsztokowej rzeki. Nie widzę właściciela tej jednostki pływającej. Pewnie mama nie pozwoliła mu się oddalać, a może zajął się czymś innym.
Przeskakuję nad śmieciami i niemal wpadam w sam środek końskiego nawozu, płosząc wcześniej stadko rozćwierkanych wróbli. Im zapach nie przeszkadza, a i mnie wydaje się on znacznie przyjemniejszy niż to, co poczułam przed chwilą; wyraźny smród psujących się odpadków wyrzuconych gdzieś pod murem posesji, którą właśnie mijam. W powietrzu unosi się też zapach cebuli oraz zjełczałego tłuszczu, jaki pozostał po warkoczach sporej grupki dziewcząt w marynarskich mundurkach, prowadzonych przez sztywną opiekunkę w czarnej sukni i takim samym kapelusiku."
Fajnie? Fakt, że dziś - jeśli nie wstąpimy w koński nawóz - nie uda nam się ominąć PSIEGO... więc tu jakby wielkiej różnicy nie ma...
"Dochodzę do skrzyżowania ulicy Kolejowej ze Starowiślną i przystaję zdziwiona. Jest budynek straży pożarnej, jest poczta, a jednak ulica wygląda zupełnie inaczej..
W miejscu, gdzie powinien stać Pałac Prasy, czyli dzisiejsza siedziba "Dziennika Polskiego" jest pusty trójkątny placyk. No tak, teraz wszystko jasne: ta część Wielopola, zwana Psią Górką, gdzie dawniej znajdował się cmentarz dla innowierców, zostanie zabudowana dopiero w 1920 roku.
Mijam placyk i idę w głąb Starowiślnej. Z niedalekich ogrodów przy skrzyżowaniu ulicy Wielopole i Dietlowskiej dobiega mnie śpiew ptaków, śmiechy dzieci oraz ledwie uchwytny zapach znajdujących się na Grzegórzkach bagien."
Zostawmy może na boku bagna na Grzegórzkach, a spójrzmy na Psią Górkę. Tak, dzisiaj "Dziennik Polski", kiedyś cmentarz kalwiński. A że rezydował tu również rakarz miejski - Psia Górka albo Hyclowa Górka.
I krążownik Wielopole. Sześć pięter, konstrukcja betonowa, wzmocniona specjalnie przez Mariana Dąbrowskiego podczas stawiania ciężkich maszyn typu MAN właśnie w tym budynku.
Poniedziałkowe zagadki:
KIM BYŁ MARIAN DĄBROWSKI?
CO TO ZA MASZYNY MAN I DO CZEGO SŁUŻYŁY?
JAKA BYŁA PIERWOTNA NAZWA I PRZEZNACZENIE TEGO BUDYNKU?
Na wczorajsze pytania pierwsza odpowiedziała Omeggi, a potem jeszcze dorzucili się: Krakowski, Nata i Bosa.
Hej ho, hej ho, do pracy by się szło :(((
Inni zdjęcia: complicated. xciemna1437 akcentovaŚmieszka jerklufotoI will not take revenge dawsteW cyklu chasienkaKuks elmarMorze suchy1906... maxima24... maxima24... maxima24