Do mnie już przyszedł Mikołaj podchoinkowy, ale zatrzymał się na progu. A dokładniej na parapecie. Kuchennym. Na zewnątrz. Czyli w ogrodzie. Ogród blokowy w mieszkaniu bez balkonu ma formę skrzynki z roślinkami, prawda? Na jesieni, gdy przyszło wymienić przekwitłe to i owo, zanabyłam wrzosy. Wrzosy pysznią się dzielnie dwoma kolorami na oknie. A teraz, po wizycie tajemniczego Mikołaja, nawet trzema. Tak, ktoś mi podrzucił doniczkę z wrzosem na parapet. Wieczorem jeszcze nie było, a rano - voilŕ - jest! Cichy wielbiciel? A jeśli tak, to czyj: mój czy wrzosów?
MIało być dziś o pożarze na Wawelu, ale jak tu o pożarach w takich okolicznościach przyrody i w wigilię Wigilii :)
Raczej cytacik z XIX-wiecznych pamiętników.
Święta tegoroczne spokojnie i cicho w domu przepędzamy. Nigdzie nie było wystawnej wilii; każda familia u siebie w gronie swych krewnych ten dzień przepędziła. Dawniej wojewoda Wodzicki i inni zapraszali do siebie znajomych na wspaniałą wilię, czyli jak w Litwie zowią - kucję; teraz z przyczyny wielkich drogości rozmaitej żywności, a osobliwie z przyczyny smutnego bardzo położenia naszej krainy, każdy, ile można, oszczędza się w swych wydatkach i zasklepia się w swej chałupie, kontent jeśli nie marznie i ma czym pożywić się; i my też na skromnym bardzo obiadku przestaliśmy. Zwyczaj tylko niemiecki czynienia sobie nawzajem w tym dniu jakichś podaruneczków, jako do uprzyjemnienia tego dnia ni do ożywienia wzajemnego przywiązania wielce przykładający się, statecznie utrzymujemy.
I tak żona moja ofiarowała mi dwie chustki fularowe jedwabne do nosa i placek do kawy, Helenka kieskę jedwabną, a ja im nawzajem: żonie 200 biletów wizytowych, które już jej wyszły, nadto 200 złp. na suknię jaką piękną, Helence zaś materii czarnej jedwabnej na suknię. Żona Helence ofiarowała suknię z materii mousseline de laine zwanej, a ona matce jakieś kołnierzyki przez siebie zrobione. Wszystko to sposobem niemieckim ułożone było na stole, na którym stało drzewo (Christbaum) oświecone i złotymi jabłkami zawieszone, a naokoło tego drzewa jabłka, orzechy, do których parę funtów cukierków i pierników dodałem. Wystawy takie wprawdzie są dziecinne, ale kobiety z tego bardzo się cieszą, czym też i moje bardzo były pocieszone i wesoło ten wieczór na oglądaniu podarunków i konsumowaniu cukierków i pierniczków przy kieliszeczku dobrego miodku przepędziły. Pani kasztelanowa Wężykowa, która była ciekawą widzieć tę niemiecką zabawkę, właśnie kiedy Christbaum był ustanowiony i oświecony, około 6. wieczorem z młodymi swymi córkami przybyła i przez parę godzin u nas zabawiła.
Byłem wprawdzie na Wilią i na pierwszy dzień świąt na obiad do pp. Deskurów zaproszonym, ale nie chcąc kobiety moje w tych dniach same jedne w domu zostawiać, wolałem z nimi podzielać nasze skromne jadło, aniżeli jeden być na sutych obiadach w obcej familii. Drugiego dnia świąt byłem na obiedzie u pp. kasztelaństwa Wężyków, którym odmówić jakoś mnie nie wypadało.
Tak oto pisał 25 grudnia 1847 roku o krakowskim świętowaniu wspomniany poprzednim razem prof. Fryderyk Hechel. Taki był kryzys naonczas i takie prezenty. Dwie chustki do nosa, co prawda jedwabne. Hechel wspomina o smutnym położeniu naszej krainy.
O JAKIE WYDARZENIE HISTORYCZNE CHODZI?
Więcej zagadek na ten szczególny dzień nie będzie, poza jedną, ale już nie historyczną, tylko taką bardziej osobistą.
Zdjęcie jest bardzo symboliczne i pasuje jak nigdy do naszej sytuacji, zauważyłam to dopiero, gdy je obejrzałam w
komputerze :) KTO ROZSZYFRUJE TĘ SYMBOLIKĘ?
A tymczasem kolejny laur przypada: Nadjamfotos, Saxony3, Ascaro, Tartuffe'owi i Przewodnikowi. Jak widzimy, towarzysze od wstrzemięźliwości czyli Hechel i Franciszek Wężyk blisko się kumplowali :)
Inni zdjęcia: 127. atanaja patkigdja patkigdNiech Miłość Zawsze Zwycięża!!! mnilchasja patkigdja patkigdKlasztor Kamedułów bluebird11Ul schodowa felgebelZnak ogrodowy felgebelNapisy na scianie felgebel