Szłyśmy z Elegancką do kina. Kino było jakieś inne takie, w Krakowie takiego nie ma, ale co najgorsze: odbywało się w nim Zebranie. Zebranie z gatunku tych, które zwołuje Derechcja, odkąd się tu pojawiła. Mało tego, że zwołuje te nasiadówki, to jeszcze pisze z nich protokoły. No i właśnie na takie zebranie trafiłyśmy :( Derechcja rozdawała indeksy, dokładnie takie jak na uczelni. W swoim zauważyłam stronę zatytułowaną ODPISAĆ, a w rubryczkach na poszczególne zaliczenia wpisano różnych adresatów. Już miałam zacząć się dopytywać, do kiedy trzeba zdobyć te zaliczenia, gdy zadzwonił budzik. Aaaa, to dopiero śpiew przyszłości.
To było w piątek rano, a w ciągu dnia pracowniczego nadszedł mail od Derechcji, porządnie zaprotokołowany, że celem wzmożenia bezpieczeństwa nie należy zastawiać rowerami wyjścia awaryjnego z piwnicy. Tu muszę wyjaśnić, że w wyjściu awaryjnym z piwnicy NIGDY nie stoją żadne rowery, bo po prostu miejsca na to brak. Poza tym jedynym użytkownikiem roweru na Fabryce jest Artystyczny, który lubi go zostawiać ... w moim biurze. Schizofrenia Pani Derechtór osiąga niebezpieczne pułapy, najwyższy czas zażyć tabletki.
Toteż sobotni majak globusowy o tym, jak najpierw robiłam zdjęcia na PB wspaniałemu ogrodowi, a właściwie założeniu parkowemu, które rzekomo było MOJE, a potem byłam na własnym pogrzebie, to już drobny pikuś.
Dziś na szczęście głowa nie boli i Derechcja nie grozi, z przyjemnością więc wstałam i zasiadłam do kompa, żeby kontynuować dzieje Wieży Zegarowej, po krótkim przerywniku medycznym.
Było to za czasów administrowania diecezją krakowską przez biskupa Kazimierza Łubieńskiego. Straszliwa burza o północy 16 grudnia 1703 roku zrzuciła wierzch wieży. Upadająca wieża przebiła sklepienie nawy katedry i zawisła nad
konfesją św. Stanisława. Biskup Łubieński ufundował wówczas obecny hełm wieży, który należy do najpiękniejszych w Polsce. Hełm został pokryty miedzianą blachą, a w czterech rogach stanęły kolosalne figury patronów polskich: św. Stanisława, św. Wojciecha, św. Wacława i św. Kazimierza. Twórcą hełmu był Kacper Bażanka.
A CO WYDARZYŁO SIĘ W TYM SAMYM 1703 ROKU W POBLISKIM ZAMKU KRÓLEWSKIM?
Jeśli już o Łubieńskim mowa, to pieczętował on się herbem Pomian - można go zobaczyć na barokowym fryzie podtrzymującym hełm wieży. Ród Łubieńskich był bardzo zasłużony dla Kościoła polskiego. Z jego grona wyszło sześciu biskupów, w tym aż dwóch prymasów - podobnym osiągnięciem mogli się poszczycić tylko Leszczyńscy i Szembekowie.
Kazimierz Łubieński przeprowadził ostatni w dobie przedrozbiorowej synod Kościoła krakowskiego. Erygował w Lublinie seminarium kleryckie. Katedra wawelska oprócz wspomnianego hełmu zawdzięcza mu także nową posadzkę, a kościół akademicki św. Anny współfundację konfesji św. Jana z Kęt. Trzeba też wspomnieć o tym, że jego szczodrobliwość dla wiernych w latach głodu i zarazy stała się wzorem dla kierującego Kościołem krakowskim dwa wieku później Adama Stefana Sapiehy.
Zmarł w 1719 roku w Kielcach, ale spoczął w katedrze wawelskiej. KTOŚ WIE, GDZIE DOKŁADNIE?
Poprzednikiem Łubieńskiego na stolcu biskupim krakowskim był Jerzy Albrecht Denhoff, potomek wyznawców kalwinizmu. Co
ciekawe, również zmarł w Kielcach, ale pochowany został nie w Krakowie, ale w rodowej kaplicy Denhoffów na Jasnej Górze w Częstochowie.
SKĄD TAKIE UPODOBANIE BISKUPÓW KRAKOWSKICH DO OPUSZCZANIA TEGO PADOŁU W KIELCACH?
KTO BYŁ POPRZEDNIKIEM DENHOFFA NA KRAKOWSKIM BISKUPSTWIE I JAK DŁUGO? /pytanie podchwytliwe/
A teraz poprzedni laureaci (liść laurowy przyślę po podaniu adresu): Jitka, Bajjer, Nadjamfotos, Ata0904.