Od dawna miałam zaplanowane, że w niedzielę o 19.00 stawiam się na pl. Bohaterów Getta na wezwanie Stowarzyszenia Podgórze.pl, coby uczestniczyć w spacerze LIBERATOR NAD ZABŁOCIEM. Przybywam punktualnie, zastaję 20-30 osób obsiadujących krzesła, widzę grupkę organizatorów stojącą pośrodku. Staję w pobliżu i ja i czekam, bo przecież już siódma, to nawet nie opłaci się książki wyciągać z torebki. Po 15 minutach (nogi mi wrosły nie powiem w co) wychyla się panienka i prosi wszystkich o podejście. Ludzie porzucają krzesła, otaczają ją kręgiem (no, wreszcie się zaczyna), żeby usłyszeć:
- Bardzo Państwa przepraszamy za to małe opóźnienie i prosimy o jeszcze chwilkę cierpliwości.
Ktoś pyta, ile potrwa wycieczka. Około 1,5-2 godziny. Aha. Po ciemku będziemy OGLĄDAĆ, dobra. Wszyscy znów się rozłażą. Stoję dalej, ale zaczyna mną już porządnie telepać. Co to za k.u.r.e.s.t.w.o jest, żebym ja, która przyszła punktualnie, wszędzie musiała czekać na spóźnialskich! Rozważam podejście do organizatorów i pogratulowanie im, w końcu większym lekceważeniem ludzi to chyba tylko PKP może się wykazać. Myślę sobie jednak: to w końcu miał być tylko letni spacer, więc wyluzuj kobieto. Nie. Nie potrafię. Luz kończy się u mnie tam, gdzie zaczyna się lekceważenie innych. Decyduję, że pieprzę Liberatora i wyruszam na własny spacer, ale nie chcę tego robić ostentacyjnie, więc poczekam jeszcze chwilę, aż wycieczka ruszy, a wtedy ja chyłkiem chyłkiem na tyłach skręcę w bok i już. O wpół do ósmej poruszenie wśród organizatorów: JEST, JEST, PRZYJECHAŁ. Kto? Oprowadzacz. Tłumaczy przez kilka minut, dlaczego się spóźnił, ale ja nic nie słyszę. Po prostu mamrocze coś, a plac ma to do siebie, że hałas samochodów wszystko zagłusza, to wie każdy, kto choć raz tam był. A więc świetnie wybrane miejsce zbiórki. No ale można było na krzesłach posiedzieć. Pytanie jest: czy jak coś jest robione społecznie, to oznacza przyzwolenie na bylejakość? Czy tylko za pieniądze można oczekiwać dobrej organizacji i szacunku dla uczestników?
Oczywiście mój MISTERNY plan powiódł się, a jakże. Pan oprowadzacz zaproponował udanie się w kierunku Wisły, przeczekałam, aż wszyscy ruszyli i niby to od niechcenia dawaj w prawo, ku przejściu podziemnemu. Nagle słyszę za sobą tupot nóg. Odwracam się - pan zmienił plan i WSZYSCY idą za mną do tegoż przejścia. No, nie ma to jak dyskrecja i ulotnienie się po angielsku.
Zmarnowałam 1,5 godziny (dojazd + czekanie), ale cóż, nie byłam już w stanie iść z nimi, taki miałam nerw. Czułam, że tylko oddalenie się może mi pomóc w zapomnieniu doznanej zniewagi :)
A mój własny spacer powiódł ul. Dekerta, gdzie na miejscowym boisku chłopaki namiętnie grali w piłę, mimo że już prawie ciemno było. W kamienicy przy ul. Wałowej ktoś palił w piecu (coraz zimniejsze te wieczory), odkryłam, że Roman Kiełkowski, którego dwie książki bardzo cenię, też ma swą ulicę i wymyśliłam z mapy, że dojdę Portową do stopnia wodnego Dąbie, ale rozsądek i zapalone latarnie (aha, znaczy noc zapada) kazały mi jednak wrócić w bardziej cywilizowane okolice.
Co do klarysek: Saxony3 wymieniła troje świętych z czterech; na bramie oprócz Andrzeja, Klary i Salomei jest oczywiście również Franciszek, no bo co w końcu. Bajjer z kar wymieniła dietę o chlebie i wodzie, dodałabym jeszcze zamykanie w celi, odejmowanie welonu, odłączanie od stołu, a nawet odmówienie udzielenia rozgrzeszenia - wtedy mógł pomóc tylko biskup. Agusia030 i Saxony3 i Tomasz rozpracowywali funkcje sióstr, ale prokuratorki praw nikt nie zgadł - a ona po prostu zajmowała sie biblioteką i archiwum: pożyczała siostrom książki, wycierała kurz i tępiła myszy i mole :) a wrotnie zajmowała się wejściem dla służby, nie to co furtianka :)
To teraz tak:
Co symbolizują krzesła na placu Bohaterów Getta to wiemy - to pomnik upamiętniający mieszkańców getta, autorstwa Piotra Lewickiego i Kazimierza Łataka. A oto cytat z notatki skreślonej ręką naocznego świadka po wysiedleniu getta w 1943 roku: "Na Placu Zgody niszczeje nieprzeliczona ilość szaf, stołów, kredensów i innych mebli, przenoszonych już po raz nie wiadomo który z miejsca na miejsce".
KTO BYŁ TYM ŚWIADKIEM?
JAKĄ WSPOMNIENIOWĄ KSIĄŻKĄ KIEROWALI SIĘ AUTORZY PROJEKTU PLACU?
JAKI JESZCZE OBIEKT ZWIĄZANY Z HISTORIĄ GETTA JEST PRZY TYM PLACU?
CZEGO AUTOREM BYŁ ROMAN KIEŁKOWSKI?
DLACZEGO JEDNA Z ULIC NA ZABŁOCIU NOSI MIANO MYDLARSKIEJ?
A DRUGA ZWIE SIĘ WAŁOWA?
Inni zdjęcia: Kaczucha em0523Nutria em0523Trznadle em0523I znowu Grubodziób :) em0523Grubodzioby Para em0523Młoda Figa ;) svartig4ldur... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24