I znowu pojechałam na Przyprawę nieprzygotowana. I znowu mam się z pyszna. Otóż w okolicach południa stwierdziłam, że uwaga uwaga temperatura odpowiednia, ani nie leje ani nie praży i można by się gdzieś przejechać. Uzgodniłam z Córunią kwestię obiadu (może go nie być), ugotowałam ziemniaczki na kolację, coby je podać odsmażane z cebulką i stopionym żółtym serem (ach, jakież to odchudzające), udałam się do sklepu po kefir (ten to już na pewno odchudzający, tylko w zależności czy jednodniowy czy trzydrzwiowy), a następnie rozłożyłam mapę i zaczęłam kombinować, gdzie by tu. Ponieważ następnego dnia (czyli na dziś) była już zaplanowana Przyprawa do Kobierzyna, spojrzałam mimochodem w te okolice i stwierdziłam, że na pewno nie zdołamy zahaczyć o cmentarz w Borku Fałęckim, więc tym razem pojadę właśnie tam. A z cmentarza - na Kliny Borkowskie. Albowiem pamiętałam, że gdzieś tam Stanisław Lem mieszkał. Zajrzałam jeszcze do książki telefonicznej, gdzie były dwa takie nazwiska przy ul. Narwik - a Narwik właśnie na Klinach. No to sobie myślę - rozpoznam Ten Dom! No gdzież nie rozpoznam!
Taaaaaa. Jasne. Przeszłam Narwik wzdłuż i wszerz, jakbym była co najmniej strzelcem podhalańskim, a tu nic. Nic mnie serce nie tknęło. Tylko przejechał wolniutko radiowóz, a panowie policjanci aż wychylili się do przodu na samą szybę, żeby mi się dokładnie przyjrzeć. Faktycznie, okolica pozbawiona spacerowiczów, zwłaszcza uważnie lustrujących poszczególne domy.
- Gdzieście byli, jak w forcie uciekałam? - pomyślałam rozgoryczona. Albowiem pół godziny wcześniej podjęłam ryzyko obejrzenia pobliskiego fortu Borek. Tablica ostrzegawcza, że zabytek i że niebezpiecznie, zachować ostrożność, owszem, dała mi do myślenia. Że niebezpieczni mogą być tylko ludzie i być może czają się tam jakieś lumpy z flaszką. Więc tak tylko rzuciłam okiem i wycofałam się, zwłaszcza, że nawet samochód jakiś tam stał. Wracając ku ulicy zobaczyłam, że na wzniesieniu naokoło fortu jest ścieżka, i w lewo i w prawo. To, myślę sobie, obejdę go i zobaczę z góry przynajmniej. I ruszyłam w lewo. Drzewa, krzaczory, po jednej stronie głęboka fosa, po drugiej - nie widać, a droga tylko przed siebie. To idę, idę, im dalej w las tym więcej drzew, a tu nagle słyszę jakieś trzaski, jakby gałązka pod czyimiś nogami - no oczywiście! Ktoś mnie zauważył wchodzącą w krzaki i teraz za mną idzie i mnie dorwie (przypuszczeń, PO CO, wolałam nie snuć, oj, różne są możliwości, najprostsza taka, że wyrwie mi plecak, pchnie mnie do fosy i tyle go widzieli... i całe 40 zł jego!). Jedyna droga - przed siebie! W końcu okrążę ten fort i wyjdę na ulicę! Więc prę! A tu coraz gęściej i droga wydaje się nie mieć końca! A tu przecież wszędzie kleszcze czyhają! A tu nagle - pokrzywy zastępują mi drogę! W braku maczety posłużyłam się plecakiem. A tu nagle - na ścieżce siedzi kot i zajada jakieś smakołyki z... trzech naczyń, w tym takiej salaterki na kilka rodzajów sałatek! A tu nagle - po prawej kilkanaście uli! No tak, jestem zgubiona, teraz mnie pożądlą i po ptokach! Nadludzkim, powtarzam - nadludzkim wysiłkiem dotarłam do końca tej upiornej dróżki i wyrwałam się na ulicę, nota bene Forteczną. Nigdy więcej!
Znaczy sama nigdy więcej :)
I po takich przeżyciach wracam do domu i odpędzam Córunię na chwilę od kompa i wrzucam na google STANISŁAW LEM KLINY i cóż dostaję? Hasło na Wikipedii, gdzie podany jest NUMER DOMU PRZY UL. NARWIK.
Nosz!
I teraz muszę tam wrócić, skoro już wiem, gdzie. Jak będą ci sami na patrolu, to mnie niewątpliwie zaproszą do radiowozu.
Teraz pytania. Zaocznie tak, o Lema właśnie.
KIM BYŁ LEM Z ZAWODU? NO, Z WYKSZTAŁCENIA :)
GDZIE PRACOWAŁ?
OD TŁUMACZEŃ NA JAKI JĘZYK ZACZĘŁA SIĘ JEGO KARIERA W ŚWIECIE?
GDZIE ZOSTAŁ POCHOWANY?
JACY PISARZE SPOCZYWAJĄ NA TYM SAMYM CMENTARZU?
CO NAZWANO JEGO IMIENIEM?
KTO BYŁ JEGO WIELKIM PRZYJACIELEM I JEDNOCZEŚNIE SĄSIADEM NA KLINACH?
No i - ha ha - GDZIE LEM SPOTKAŁ NAJWIĘCEJ IDIOTÓW?
:)
Podium: Ata0904, Prooban i Bzapiski. Mnie pozostaje tylko dodać, że Mama Kydryńska była nauczycielką w tej samej szkole, co pani Irena Szkocka. Do domu przy ul. Księcia Józefa 55a wrócimy, bo przecież mieszkał tam Andrzej Wróblewski.
PS. Borek Fałęcki jest w Podgórzu, a na zdjęciu też Podgórze widać, ot, cały związek :)