Kochana nasza, nieustająco przytomna Derechcja w środku dnia zamknęła sekretariat na klucz i poszła precz. W pomieszczeniu był kolega ze swoim gościem. Na szczęście wisiał tam też drugi klucz, tyle że od wewnątrz nie da się otworzyć, więc nastąpiła akcja telefoniczna, w wyniku której ja wychodziłam na podwórko łapać klucz, a potem na piętro otwierać drzwi.
Poza tym początek tygodnia charakteryzował się dużym napięciem: Derechcja przez 3 godziny mordowała dwie osoby z ekipy w sprawie literki E, której według jej wiedzy NIE MA w pewnym nazwisku, a według wiedzy naszej oraz googlowej wszechświatowej JEST. Ale:
- Ja się nie mylę! Ty się możesz mylić, ale ja nie.
No to już wiecie, z jaką Derechcją będziemy mieć do czynienia przez najbliższe 4 lata :)
W końcu założyłam zeszycik i zgodnie z maksymą NULLA DIES SINE LINEA pracowicie go zapełniam. Derechcja dostarczy tematów każdego dnia.
Jeśli chodzi o sprawy Olgi Boznańskiej, była dosyć staroświecka i odpowiadano na przykład legendy o jej sposobie ubierania się, który powodował oglądanie się za nią na ulicy, a gdzie jak gdzie, ale w Paryżu byle co nie wystarczy, żeby się za człowiekiem obejrzeli.
O pierwszej miłości Olgi Boznańskiej napisała dosyć szeroko Nadjamfotos w komentarzu do poprzedniej notki, powiedziano też, że resztę życia spędziła malarka w Paryżu, więc na dziś już tylko temat pozostałego w Krakowie rodzinnego domu przy ul. Wolskiej 17 (obecnie Piłsudskiego).
Dom był nieustającym źródłem wydatków, trosk, kłopotów i niepokojów jeszcze dla ojca Boznańskiej. Dochody z wynajmu mieszkań nie były zbyt wysokie. Na domiar złego w roku 1903 Kraków spustoszyła straszliwa powódź, a ul. Wolska zamieniła się w jedno wielkie rozlewisko, po którym ludzie poruszali się łódkami. Wszystkie mieszkania znajdujące się na niższych kondygnacjach zostały zalane. Dom Boznańskich pogrążony w wodzie niemal do wysokości pierwszego piętra przedstawiał obraz nędzy i rozpaczy.
Pisał ojciec do Olgi:
Największy kłopot mam z lokatorami, bo nie czują mojej olbrzymiej troski nieszczęśliwego człowieka, owszem, dopomagają do nich przez wyrzuty niegodziwe, że ja temu wszystkiemu winien. Ot, głupota bab! Cóż ja winien, że przyszła katastrofa tak straszna, może na tysiąc obywateli, co ponieśli szkody nieobliczone, co się tu działo, to nie masz pojęcia.
Ze względu na pogorszenie się stanu zdrowia Adama Boznańskiego, administrowaniem posiadłością zajął się przyjaciel, Jacek Matusiński. Donosił Boznańskiemu:
Kochany Adasiu, twój domek jest już suchy, cały parter w tym miesiącu będzie zajęty, bo się lokatorowie zgłaszają, tylko grymaszę, by dostać dobrych. Kuchnie i piece na dole porozlatywały się z wilgoci, musiałem dać ceglane, nowe, z żeliwami.
Po śmierci ojca mieszkanie na pierwszym piętrze zawsze czekało puste na przyjazd Olgi z Paryża i do I wojny światowej jej finanse stały na tyle dobrze, że mogła sobie pozwolić na prowadzenie dwóch domów i coroczne długie pobyty w Krakowie. Wszystkie nadwyżki finansowe przeznaczała na naprawy - dzięki temu jej pracownia krakowska zachowała się do dziś prawie w niezmienionym kształcie. Tam właśnie zimą 1912/1913 roku kolejnym modelem stał się sam wielki Sienkiewicz. Zresztą dochód ze sprzedaży jego portretu dla Muzeum Narodowego pozwolił Oldze... pokryć koszta podatku nałożonego przez gminę Krakowa na położenie chodnika przy ul. Wolskiej!
Wojna zrujnowała Olgę - wszak nikt wówczas nie myślał o zamawianiu portretów. Po wojnie z braku pieniędzy wynajmowała krakowską pracownię m.in. prywatnej szkole malarskiej Józefa Mehoffera, potem Pronaszki. W związku z wynajmem miała zresztą więcej kłopotów niż korzyści, bowiem czynsze były niskie, a malarska brać urządzała zabawy, od których kiedyś jedna ze ścian budynku popękała. W pewnym momencie doszło nawet do procesu sądowego o pracownię. Natomiast w pokoikach na I piętrze Olga usadziła swoją przyjaciółkę Julię Gradomską, której sytuacja życiowe i materialna była jeszcze bardziej zawikłana niż jej własna.
Ostatnie pobyty Olgi w Krakowie miały miejsce w latach 1930-31 i 1932. Zmarła w 1940 roku. Jej spuścizna artystyczna była przechowywana w Paryżu okupowanym przez Niemców przez oddane jej przyjaciółki, które w 1953 roku przekazały wszystkie obrazy do Muzeum Narodowego w Krakowie, zgodnie z wolą artystki. Przewiezienie obrazów nastąpiło w 1958 roku.
Moje ostatnie pytanie dotyczące malarki, to coś dla rozrywki:
JAKI BYŁ JEJ STOSUNEK DO ZWIERZĄT?
Na zdjęciu oficyna domu Olgi.
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Czasy antyczne. 2009. svartig4ldur... maxima24... maxima24