Nigdy nie robię żadnych podsumowań roku, toteż i tym razem nie bawiłam się w takie klocki, ale co do sukcesów, to główny (i jedyny hi hi) tym razem jest dla mnie doskonale widoczny: jestem z niego bardzo dumna i chwalę się na prawo i lewo. Wszystko zaczęło się niewinnie, jak to zwykle bywa. Śledząc różne wątki na forum SENSACJE I KRYMINAŁY przeczytałam raz użalanie się jednej dziewczyny nad kiepskim tłumaczeniem książek Darii Doncowej - to taka rosyjska Chmielewska. Że język u niej bardzo żywy, a w polskim tłumaczeniu drewniany. I że lepiej czytać w oryginale (kto może). Nu tak. Co mnie kosztuje spróbować, poczułam wyzwanie. Od razu się przyznaję, że owszem, miałam rosyjski w szkołach przez 8 lat, no ale wiecie, człowiek się nie przykładał do tego języka DLA ZASADY (kurde, pamiętam czytanki o Leninie, wiele bym teraz dała za te podręczniki), a poza tym - jak by nie patrząc - 25 lat minęło. Zero kontaktu w tym czasie. ZERO. Ale co to dla mnie. Udałam się na Rajską do Działu Obcojęzycznego i pożyczyłam moją pierwszą oryginalną Doncową. Oczywiście nie rozumiałam nawet tytułu - Hobbi gadkowo utionka. Nasza ochroniara pożyczyła mi kieszonkowy słowniczek w dwie strony. Utionka tam nie było. Na początku zresztą musiałam sobie przypomnieć bukwy, bo i te częściowo wyleciały z pamięci. Korzystanie ze słownika było nieco utrudnione tym, że alfabet mają w innej trochę kolejności. Tempo mojego czytania było: STRONA NA WIECZÓR, na głos (rodzina w rozpaczy), bo łatwiej mi było te litery składać :) Ale powoli powoli przypominało się wszystko. Fakt, że lektura zajęła mi dwa miesiące, ale na zasadzie tu stronkę tam pół, a pod koniec to już szybko szło. I oto w 2008 roku odnotowałam swój wielki osobisty sukces - przeczytałam książkę po rosyjsku. Czego nie zdziałał Puszkin, dokonała Doncowa. W święta przywiozłam z domu swój stary większy słownik i sprawdziłam utionka. To kaczątko. Brzydkie kaczątko. W godzinach 9-20 przyjmuję gratulacje i wyrazy uznania w formie pieniężnej. W związku z powyższym zaczęłam nawiedzać księgarnię rosyjską i zanabyłam również dla odmiany jedną Marininę. Zobaczymy, czy jej język mi podejdzie :)
Boznańska opuszcza Kraków
Boznańska uważała, że kontakt z profesorami z "Baraneum" przyniósł jej niewiele korzyści. Rzeczywiście kursy im. Baranieckiego były dla artystów raczej miejscem zdobywania dodatkowego zarobku aniżeli polem do pedagogicznych popisów. Dziewczyna inteligentna i wrażliwa, myśląca o sztuce bardzo poważnie, musiała dobrze wyczuwać pobłażliwy sposób traktowania uczennic przez profesorów i, co za tym idzie, nisko oceniała poziom studiów malarskich, w których dość masowo uczestniczyły ówczesne panny. Pracowała w domu. Jej pejzaże to ujęte w ramy okienne fragmenty świata oglądanego z pracowni. Do grona znajomych rodziców należał Kazimierz Pochwalski i prawdopodobnie na krótko przed odjazdem do Monachium Olga była jego uczennicą. Bardzo możliwe, że to właśnie pod jego wpływem państwo Boznańscy zdecydowali się ostatecznie wypuścić z gniazda swoje niezwykłe pisklę. W latach 80-tych XIX wieku wysłanie młodziutkiej dziewczyny bez opieki na studia za granicę należało do rzadkości. Jednak umożliwienie córkom dalszego artystycznego rozwoju było dla Boznańskich sprawą najważniejszą. Nadeszła jesień 1886 roku. Po długich dyskusjach w gronie rodzinnym, po wymianie argumentów, konsultacjach, powoływaniu się na opinie znanych malarzy i doświadczonych nauczycieli - podobno sam Matejko "pobłogosławił" Olgę przed wyjazdem - zapadła decyzja: nowy rok akademicki Olga miała powitać w Monachium, stolicy ówczesnej artystycznej Europy. Ojciec obawiał się demoralizującego wpływu Paryża na córkę. Stolica Bawarii wydawała mu się miejscem pewniejszym, bardziej budzącym zaufanie, gdzie niemiecka solidność i zdrowy rozsądek zawsze wezmą górę nad nieokiełznaną fantazją artystycznej młodzieży. Umieścił córkę w cieszącym się dobrą opinią pensjonacie dla pań, gdzie oprócz mieszkania i posiłków zapewniano dziewczętom domową atmosferę i opiekę. Olga ukończyła zaledwie 21 lat i mimo swojej niezależnej natury i przedwczesnej dojrzałości pozostawała do tej pory pod troskliwą opieką rodziców - monachijska pensja stała się dla niej pierwszym etapem łagodnego przejścia w świat dorosłych.
CZY MONACHIUM NIE ZAWIODŁO JEJ OCZEKIWAŃ?
ILE LAT TRWAŁ TEN POBYT?
KIM BYLI JEJ MONACHIJSCY MISTRZOWIE?
W MONACHIUM POZNAŁA OLGA SWĄ MIŁOŚĆ :) KIM BYŁ JEJ JEDYNY NARZECZONY I JAK SKOŃCZYŁA SIĘ TA HISTORIA?
JAKIE BYŁY NASTĘPNE ETAPY?
CZY OLGA POWRÓCIŁA DO KRAKOWA?
Na zdjęciu smutny widok rodzinnego domu Boznańskiej "od zadzi"
Inni zdjęcia: 1448 akcentovaWielkanoc 2025 wswieciezdjec*** staranniemilczysz... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Zjedzmy czekoladę :) bluebird1118/04/25 xheroineemogirlx