Pojechałam jednak na Wolę Justowską. Z lasu wyszedł facet. Starszy był i siwy już, ale rosły. Na dodatek gadał do siebie i miał oprócz zwykłej, przydziałowej emeryckiej siatki - damską RÓŻOWĄ torebkę... no to sobie oczywiście już zwizualizowałam, jak to on chodzi po lesie i samotne kobitki napada i obrabowuje (a Wyście co myśleli, że co robi?). Stanął przed tablicą z opisem Panieńskich Skał i gadał coś, gadał. A ja kombinuję, co tu zrobić i w którą stronę iść - zgodnie z planem do Panieńskich czy wyżej w las, gdzie na pewno ktoś będzie... a tu patrzę, gramoli się babcia jakaś za dziadkiem... uff, co za ulga, widać jej dziadek niósł torebkę dla ulżenia ciężkiej doli... więc ruszam raźno przed siebie i dopiero mijając babcię widzę, że ona ma SWOJĄ czarną torebkę... aj aj niedobrze, pierwotna hipoteza powraca... znalazłam w wielkim pośpiechu WIOSNĘ wspiąwszy się po błocie dwa metry wyżej (w postaci trzech mizernych kępek Czegoś Tam) i dawaj z powrotem. Dziadków minęłam i do autobusu pognałam.
Ale co myślicie, że to koniec? Akurat! Z moim pechem?
No co mnie jeszcze spotkało?
NIEMIECKI mnie spotkał! Tak, moje państwo, na dodatek spotkałam żonę znajomego Niemca, która to żona taszczyła do Panieńskich Skał jakąś inną Niemkę i jeszcze mnie czekał wysiłek językowy, że [i]spazieren gegangen[/i] i [i]WIOSNA suchen[/i], o Madre de Dio Julio Iglesias aaaaaaaaaaaaaaa
Ledwom na autobus zdążyła!
Dłubiemy się z tymi Karmelitami, a tu cały Kraków czeka! To może tak: dziś jeszcze omówimy barokową budowlę, jutro cudowny obraz czyli kaplicę Matki Boskiej Piaskowej, Ogrójec zostawiam na Wielki Piątek (trzeba w końcu myśleć perspektywicznie), Stópka już była... będzie można przejść do innych, odpowiedzialnych zadań...
a' propos zadań, zupki wczoraj jednak nie było, bowiem Córunia wstała i zażyczyła sobie wyprawy do miasta po bluzę z kapturem, więc obiad zjadłyśmy tamże, na mieście... i znowu stoję przed tym samym problemem: jak się robi tę kartoflankę? Dziękuję serdecznie za dobre rady w stylu: NIE WIESZ? BARDZO PROSTO! tyle to ja wiem, podobnie jak rosół zresztą, ale rosołu też nigdy nie gotowałam... nie pozostaje nic innego jak sięgnąć po Straszną Książkę Dębskich o Zupach Świata... oni są okropni, wydali tysiąc książek tematycznych kucharskich, a to Potrawy Mięsne, a to Warzywa w Kuchni, i jak tam zajrzysz, to ciemna mogiła. Na samą kartoflankę można życie poświęcić: właśnie sprawdziłam, zupa ziemniaczana - numery od 398 do 523! Zupa ziemniaczana "Abdul Hamid" albo po amerykańsku z małżami albo "George Sand" albo po zielonogórsku... tylko zwyczajnej kartoflanki nie ma... jak tu wybrać...
Dobra, lepiej lećmy już z [b]Karmelitami[/b]...
Dziś fasada z bliska, ta barokowa, co to za jej bezpośredni wzór posłużyła fasada krakowskiego kościoła Zwiastowania N.M.P. i św. Łazarza, należącego dawniej do OO. Karmelitów Bosych na Wesołej.
Fasada pod wzgędem podziałów architektonicznych jest dwukondygnacyjna, rozgraniczona architrawem i gzymsem zdobionym motywem kostkowym. To widać na zdjęciu. Wyższa kondygnacja zamknięta jest po bokach obeliskami, jakże popularnymi w dobie baroku.
No to pytanie do miłośników sztuki:
[b]CZEGO SYMBOLEM JEST OBELISK?[/b]
Szczyt wieńczy przyczółek z okrągłym okienkiem.
Do kościoła prowadzą trzy wejścia przy głównej elewacji. Środkowe ujęte jest przez dwie kolumny. Posiada przerwany półokrąły przyczółek wypełnioniony barokowym kartuszem z herbem Karmelitów.
[b]A JAKI JEST HERB KARMELITÓW I CO SYMBOLIZUJE?[/b]
Rzeźbiarskim dopełnieniem dekoracji fasady są trzy rzeźby ustawione w płytkich niszach. W środku figura Najświętszej Marii Panny, a po bokach dwaj święci karmelitańscy.
Ukształtowanie fasady w obecnym kształcie należy łączyć z przebudową po potopie szwedzkim, zakończoną w 1679 roku.
Wnętrze jest trójnawowe i charakteryzuje się rozległością i wysmukłością. Światło wpada do wnętrza przez szerokie, barokowe okna, wypełnione witrażami (projektu Zofii Leśniak z 1930 r.), z tondami świętych.
Oryginalne jest to, że prezbiterium jest równe długością nawom.
Budynek barokowego kościoła wielokrotnie remontowano. Pod koniec XVIII w. rozeszła się po Krakowie wieść, że rychło zabierać będą z kościołów kosztowności i srebra. Słysząc to [i]duchowieństwo pośpieszyli się, srebra z ołtarzów pozbierali, potopili, a za te pieniądze kościoły poreperowali. I nasi OO. pół kościoła miedzią obili, to kosztowało 40.000; mogliby i cały kościół obić, bo było kilka kamieni srebra, ale zgody między nimi nie było[/i] - pisał jeden Karmelita w Krakowie.
[b]NO A W PREZBITERIUM JEST COŚ, CO UCHODZI ZA JEDNO Z NAJWIĘKSZYCH W POLSCE. CO TAKIEGO?[/b]