Z informatycznych bojów Przewodnika po Krakowie
Tylko UWAŻNIE czytamy!
Miałam ci ja płytkę CD ze zgranymi W DOMU zdjęciami, zatytułowaną BŁONIA, OLEANDRY. Zabrałam ją do pracy, gdzie dodałam zdjęcia UL. PIŁSUDSKIEGO. Bowiem ostatnio robione zdjęcia trzymam w pracy, bo domowy komp, po przetasowaniach, nie widzi aparatu i nie udaje mi się z niego zczytywać zdjęć. Folder z ul. Piłsudskiego w kompie w pracy - po zgraniu na płytkę - wyrzuciłam do kosza.
Kilka dni później w domowym kompie odnalazłam szereg innych, starszych zdjęć z ul. Piłsudskiego. Postanowiłam je dodać na płytkę. Dokonałam odpowiednich zmian nazw, żeby były identyczne, jak na płytce - wówczas nagrywarka o nic nie pyta, tylko ODŚWIEŻA i wszystko znjaduje się niejako samo na swoim miejscu.
Przystąpiłam więc do pracy. Nagrywarka nic nie odświeżyła, a na moje próby otwarcia istniejącego wszak przecież na płytce katalogu UL. PIŁSUDSKIEGO powiedziała, że nieznany format pliku czy cośw tym stylu. No dobra, fiksujesz coś, pomyślałam sobie, i postanowiłam wgrać osobny folder, nazwany PIŁSUDSKIEGO. Tak też uczyniłam.
Co okazało się, że jest na płycie po dokonaniu operacji? Jeden jedyny folder PIŁSUDSKIEGO. Poprzedniego, jak też BŁOŃ i OLEANDRÓW - niet. Uznałam, że z jakichś tam przyczyn nagle i chwilowo nie widzi starych folderów i że sprawdzę w pracy. W pracy bardzo nieprzyjemny siurpriz - tożie nie widit. Nie ma, wyparowało!!! A ja przecież folder z kompa wyrzuciłam! No to pięknie! Nie mam Boznańskiej, nie mam pomnika Piłsudskiego, obfoconego w piękny słoneczny dzień, no nie mam nic.
W ostatniej desperacji zajrzałam do kosza. Mój Boże, jak to dobrze, że ja nieporządna jestem i śmieci nie wyrzuciłam! Były tam wszystkie zdjęcia i w ten oto sposób ul. Piłsudskiego została odzyskana.
Ale!
Błonia i Oleandry zniknęły bezpowrotnie!
I teraz niech mi ktoś mądry wytłumaczy, CO SIĘ STAŁO? JAKIM CUDEM Z PŁYTKI MOŻNA WYKASOWAĆ DANE? (wcale tego zresztą nie chcąc) CZY KOBIETA PEWNIE JUŻ PO TRZYDZIESTCE MOŻE JESZCZE UŻYWAĆ ELEKTRONIKI?
Oraz ILE LAT MA MIEĆ KOMP, ŻEBY GO WYRZUCIĆ DO ŚMIECI? (ma siedem)
Taaaa.
To teraz do roboty. Muszę się z tym szybko uwinąć, bo wczoraj był piątek, zrobiłam tour des bibliotheques (oraz byłam w rosyjskiej księgarni, ale o tym innym razem) i mam mnóstwo do czytania, tak?
Co tam u naszych panienek Boznańskich słychać?
Jak to wypunktowały Tesa, Bwana, Nadjamfotos i Aileen, po początkowych naukach malarstwa u matki, dla Olgi zatrudniono profesjonalnych profesorów. Pierwszym był Józef Siedlecki, nauczyciel rysunku w Szkole Sztuk Pięknych - niezwykły i wybitny pedagog, który posiadał dar rozpalania w młodych duszach miłości do sztuki. Jako artysta niestety zmarnowany, bo był ofiarą XIX-wiecznego systemu kształcenia, gdzie szkoła sztuk pięknych nie traktowała artysty jako indywidualności, lecz jako materiał do urobienia jak najlepiej wytresowanego kompilatora sztui greckiej, rzymskiej i renesansu. I Siedlecki nie zdołał we własnej twórczości rozerwać okowów martwego akademizmu.
Ale był bardzo ceniony przez pewnego krytyka sztuki, który poświęcił mu całą rozprawę zatytułowaną Dziwny człowiek.
KTO BYŁ TYM KRYTYKIEM I JAKIM TRZEM INNYM MALARZOM POŚWIĘCIŁ OSOBNE KSIĄŻKI?
Po tej nauce Olga Boznańska poszła na kursy do Muzeum Baranieckiego. Mała powtóreczka dla Was:
CZYM BYŁY KURSY BARANIECKIEGO?
I trudniejsze pytanie: GDZIE MIAŁY SWOJĄ SIEDZIBĘ?
Tam uczył ją Hipolit Lipiński. To już bardziej znana postać, bo Siedlecki jest dziś kompletnie zapomniany, a kilka scen rodzajowych Lipińskiego można oglądać w krakowskim Muzeum Narodowym.
KTOŚ PAMIĘTA, JAKIE?
Piszę nie bez kozery o pamięci, bo one były wystawione w Sukiennicach, czyli na razie są w Krakowie - ze względu na remont muzeum - nieobecne.
Czas, gdy Olga była uczennicą Lipińskiego, przypadał na ostatnie lata jego życia - zmarł w 1884 w wieku zaledwie 38 lat, obarczony rodziną, borykający się z problemami materialnymi i zdrowotnymi.
Jego miejsce w Baraneum zajął wzięty wówczas malarz Antoni Piotrowski, niezwykle barwna postać, z żyłką podróżnika i odkrywcy.