Yyyy, ale mi też jubileusz... mam dzisiaj niby 500-ne zdjęcie, ale co z tego, jak Derechcja mi zafundowała wycieczkę do artystów na tłumaczenie... bo Derechcja ma ubzdurane od czterech lat, że jak SZTUKA to JA... wczoraj zafundowałam Sekretarze dzień szczerości, bo tak się na głos zastanawiałam, czy jak bym tak tłumaczyła jak ona, to dałby mi wreszcie spokój, czy też potraktowałby to jako chwilową niedyspozycję... a ona najpierw milczała, ale potem nie zdzierżyła i pyta:
- [i]Że niby jak ja tłumaczę?[/i]
No, tu się cisnęła odpowiedź OD DUPY STRONY, ale ujęłam to łagodniej:
- [i]No jak myślisz, dlaczego Stary Cię nigdy nie zabiera na tłumaczenia?[/i]
- [i]Nie wiem, dlaczego?[/i] - he he, akurat tam nie wie...
- [i]Z trzech zdań tłumaczysz jedno, i to najmniej istotne.[/i]
Pomyślała chwilę, jak by to wyjaśnić:
- [i]Bo oni takie głupoty gadają.[/i]
- [i]Wiadomo, ale co to ma do rzeczy. Ty nie jesteś od oceniania co jest ważne lub mądre, tylko od tłumaczenia. Nie jesteś w tej sytuacji partnerem w rozmowie.[/i]
Dłuższe myślenice.
- [i]Bo wiesz, ja nie umiem jednak się powstrzymać od oceniania...[/i]
Czyli rozumiecie - niekompetencja wynika ze zbytniej inteligencji :)
To ja dzisiaj też będę OCENIAĆ może... i w ogóle chciałabym, żeby już była 16.00, a Wy? Przez to wszystko nawet nie mam planów na weekend... nawet do kina mi się nie chce iść... nie am na co... warto na te [b][i]Czarną ksiegę[/i][/b]? Szpiegowski thriller? Co za upadek!
Jestem jak pijane dziecko we mgle... tu też mamy mgłę... i św. Wojciecha... był dopiero raz, więc co mi tam, dawać go znowu! Kiedyś pojawił sie w zimowej szacie, mimo że był dopiero listopad - dziś pojawia się w jesiennej, dżdżysto-mglistej, bo jest zima, proste. A cała Polska to chyba oszalała, bo wszyscy wczoraj trąbili, że jest pierwszy dzień wiosny, nie wiedziałam, że PRZESUNĘLI CZAS o 21 dni do przodu...
Ten to [b]kościółek św. Wojciecha[/b] stanął według legendy w miejscu, gdzie św. Wojciech nauczał i KAZAŁ w X wieku przed wyruszeniem w misję ewangelizacyjną do Prus, gdzie to mieszkańcy tychże zrobili mu kill'im. Podobno świątobliwy ten mąż, biskup praski, kazał [i]mową swą czeską[/i]. Zrobił tak głębokie wrażenie na krakusach przez swe kazania, rozmowy i cnotliwe życie, że po jego męczeńskiej śmierci wystawiono mu tu kościółek.
Muczkowski pisał w połowie XIX wieku, że [i]mały ten kościółek nie odznacza się ani wytwornością budowy ani bogatemi wewnątrz ozdobami[/i]. Się zna, akurat. No popatrzcie sami, jaki on jest wytworny!
Lud prawił, że wcześniej była tu gontyna bałwochwalcza i że gdy później przemurowano kościół, za ołtarzem było widać ślad tego dawnego pogańskiego ołtarza, i wykopano tam spalone szczątki ofiar i fragmenty naczyń obrzędowych, i że rosła jeszcze przy kościele wielka sosna, jedyna pozostała z lasu, który otaczał ową bałwochwalczą świątynię. Ach, mieć by teraz kawałek lasu w Rynku :)
W [b][i]Przechadzce kronikarza po Rynku krakowskim[/i][/b] możemy przeczytać, że z tej właśnie sosny zbudowano pierwszą dziękczynną kapliczkę, więc - jak widać - była to sosna CUDOWNA, i rosła obok, i jednocześnie była budulcem :)
A' propos, zagadeczka:
[b]KTO BYŁ TYM KRONIKARZEM, PRZECHADZAJĄCYM SIĘ PO RYNKU KRAKOWSKIM?[/b]
No i z progu tej pierwszej kapliczki głosił kazania świeżo przybyły do Krakowa św. Jacek. Mało tego: był jeszcze trzeci święty, który w tym samym miejscu przez pół roku napominał mieszkańców Krakowa. Ten takie wywierał wrażenie, ze po każdej jego nauce [i]płonęły na Rynku stosy ognia, na które lud nawrócony rzucał kości do gry i inne uciech przybory[/i]. Instrumenty na przykład muzyczne.
To też zagadka:
[b]KIM BYŁ TEN TRZECI ŚWIĘTY?[/b]
Więc pomyślcie: taki mały kościółek, a samych świętych TRZECH!
Mam dziś jeszcze jedno pytanie, związane z kościołem św. Wojciecha:
[b]W XVI WIEKU PRZENIESIONO TUTAJ MSZE ŚW. Z KOŚCIOŁA MARIACKIEGO. JAKIE I DLA KOGO?[/b]