Dostałam wczoraj maila do pracy takiej treści:
[i]Pozwoliłam sobie przesłać Tobie, Kochana kolejne przesłane mi wczoraj
wezwanie do zapłaty ze szkoły.[/i] - tu imię i nazwisko, które mi ABSOLUTNIE nic nie mówi -
[i]Wzywamy do dokonania zapłaty należności w kwocie: 1607.2 zł w tym odsetki 307.2 zł przypadające nam z tytułu uczestnictwa w studiach magisterskich na wydziale psychologii.[/i]
Myślicie, że powinnam uiścić?
Może ja komuś po pijaku (ha ha ja po pijaku) obiecałam za studia płacić? Może zapragnęłam zostać Mecenasem Kultury i Nauki?
A' propos kultury i nauki, byłam wczoraj na kolejnej wystawie z cyklu [b]Skarby krakowskich klasztorów[/b] - tym razem są to skarby dominikańskie. Coś tam Wam pokażę, ale nie dziś.
Dziś czuję się paskudnie, czuję się jak ta kamienica na Piasku, kiedyś z pretensjami (popatrzcie tylko jaki ładnie zaokrąglony narożnik), dziś w ruinie. Pretensje miałam jeszcze wczoraj o tej porze, potem mię Derechcja wkur...zyła i tak to trwa... Może mi przejdzie. Na razie nie umiem się nawet skupić na notce - przez 20 minut myślałam O CZYM BY TU i nie wymyśliłam nic, co by mi podeszło.
Więc notka awaryjna, notka-anegdotka.
Tylko błagam, nie traktujcie tych historii poważnie, bo ich twórcami są Czuma & Mazan :)
Najpierw jeśli chodzi o BYWANIE.
W lipcu 1887 roku przyjechał do Krakowa [b]Ignacy Domeyko[/b], znakomity badacz, podróżnik, geograf, rektor uniwersytetu w Santiago. Ogromnie się zdziwił, gdy na wszystkich uroczystych bankietach, przyjęciach, rautach zjawiało sie o wiele więcej osób, niż przewidywały imienne zaproszenia.
- [i]Oni przychodzą "na krakowiaka"[/i] - tłumaczył rektor UJ hrabia Stanisław Tarnowski . - [i]Bez zaproszenia[/i].
- [i]I nie można z tym walczyć?[/i] - spytał zaskoczony Domeyko.
- [i]No wie pan, panie profesorze!...[/i] - oburzył się Tarnowski. - [i]Przecież to prastara krakowska tradycja, święta rzecz![/i]
Ignacy Domeyko starannie zanotował te słowa, a po powrocie do Chile tak szczegółowo i barwnie opowiadał o mądrości swych podwawelskich rodaków, że na przyjęciach wydawanych w Santiago zrobiło się ogromnie tłoczno.
A co można przywieźć z zagranicznych wojaży?
Małżonka krakowskiego kuchcika, pani Wojciechowa Biała, jako pierwsza niewiasta w Polsce zarażała licznych znajomych syfilisem. Chorobę tę przyniosła pod Wawel w 1495 roku z dziękczynnej pielgrzymki do Rzymu.
Niemoc uznano za zjawisko tak daleko bezecne, iż magistrat, poważnie zaniepokojony, zabronił pani Wojciechowej pod karą grzywny opowiadać, gdzie stała się posiadaczką owej przypadłości. Zacna kobieta, posłuszna woli panów rady, wprowadziła zatem do swych zwierzeń zasadnicze zmiany, wskutek których syfilis zaczęto w Polsce nazywać [b][i]francuską chorobą[/i][/b].
A teraz coś bardziej współczesnego, acz znów związanego z dalekimi krajami.
Kiedy zakończyła się wielomiesięczna emisja południowoamerykańskiego serialu telewizyjnego [b][i]Niewolnica Isaura[/i][/b], w całej Polsce zapanowała najprawdziwsza apatia spowodowana kresem wieczornych wzruszeń przed ekranem.
Nurtujące ogół rodaków uczucia najdobitniej wyrazić zdołała [b]Wisława Szymborska[/b], która wyznała Kornelowi Filipowiczowi jakże okrutną prawdę:
- [i]I co dalej? Życie bez "Isaury" nie ma przecież sensu...[/i]
Dramatyczne pytanie przyszłej noblistki pozostawało bez odpowiedzi do chwili, gdy 25 maja 1985 roku Isaura (Lucelia Santos) złożyła wizytę w Krakowie i własną ręką wpisała życzenia pogodnej przysżłości dla wszystkich krakowian. Do sprawdzenia w księdze pamiątkowej hotelu Novotel Bronowice!
Do rozmów Szymborskiej z Filipowiczem powrócił znów pogodny nastrój...
A na koniec - skoro już jesteśmy przy poezji - kilka strof.
Pewnie widzieliście w telewizji któryś z benefisów, organizowanych na cześć różnych osobistości świata kultury, nauki, mediów i biznesu w Teatrze STU.
Otóż w czasie benefisu aktora [b]Tadeusza Huka[/b] rozległy się następujące wiersze:
[i]Pewna pani z przedmieścia Chicago
Rzekła raz do męża: - Łamago,
Gdybyś ty choć raz mógł
Tak jak Tadeusz Huk!
A on płakał i leczył lumbago.[/i]
Wyraźnie wzruszony Huk natychmiast po spektaklu poprosił o chicagowski adres chorego, by przesłać mu wyrazy szczerego współczucia.
No to teraz pytania:
[b]Z KTÓRYM TEATREM ZWIĄZANY JEST HUK I CZY TYLKO W JEDNEJ ROLI?[/b]
[b]JAK NAZYWA SIĘ POWYŻSZA FORMA POETYCKA?[/b]