Fajnie, dziś kończy mi się ważność karty, a nowej jak nie widać tak nie widać, Muszę iść do bankomatu wyciągnąć co się da, ale ludzie - za chwilę mi wpłyną pieniądze za luty, a ja sobie będę chodzić pożyczać chyba. Od jutra płacę przelewami! Zajrzałam do konta, to piszą, że status karty: WYSŁANA, ale w tym kraju co to znaczy, wiemy przecież, że PP jest bardzo zarobiona... może przyjdzie za dwa tygodnie..
Taka poczta wysadzi się na biurowiec, a petenci dalej tłoczą się masami w salce na dole... Ogólnie rzecz biorąc KAŻDA poczta jest NAJGORSZA, to sami wiecie, ale z mojego doświadczenia - najdłużej stoi się w kolejkach na tej właśnie: przy ul. Bronowickiej. Wyłączając moją osiedlową, no ale osiedlowe są poza konkurencją...
Z ulicą Bronowicką jestem związana emocjonalnie, albowiem na II roku studiów mieszkałam tam przez semestr u jednej Babci z Psami. Ach, stancje! Sam urok! Przychodzisz człowieku wynająć pokój: wszystko jest cacy, do wszystkiego masz dostęp i prawo, no w ogóle cud-miód! Zamieszkujesz - rzeczywistość okazuje się nieco inna. Dobrze, że człowiek jest młody, to i elastyczny, wiele potrafi znieść, do wielu sytuacji się przystosować. Dziś ZABIŁABYM SIĘ chyba.
Na przykład Babcia z Psami miała 2-pokojowe mieszkanko ze ślepą kuchnią. Znaczy ta kuchnia miała okno, owszem, ale na pokój Babci. I przez ten pokój ja przechodziłam do swojego. Babcia miała więc baczenie na wszelkie moje poruszenia i wyjścia. Rano, ledwo widząc na oczy, toczę się do kuchni i wykonuję gest, żeby podpalić gaz pod czajnikiem (droga młodzieży, nie było wtedy elektrycznych czajników).
Babcia czujna:
- [i]Woda się już gotowała, nie trzeba[/i].
Faktycznie, Babcia rano zagotowała pełen czajnik wody i basta. Zrób se herbaty człowieku... Oczywiście przy następnym pobycie w domu zafasowałam grzałkę. Grzałki nie wolno było używać w pokoju (niebezpieczeństwo pożaru!), więc musiałam ją chować po każdym użyciu - czyli odczekać aż wystygnie... bo Babcia dokonywała oczywiscie inspekcji podczas mojej nieobecności... ach, może kiedyś sama zostanę taką babcią i wynajmę pokój jakiejś studentce...
Więc dzisiaj o czym: o poczcie czy o [b]ulicy Bronowickiej[/b]? Może jednak to drugie? Jeszcze nas tu nie było.
A więc mamy taką 2-kilometrową ulicę, która prowadzi wiadomo gdzie :)
Powstała na przełomie XVIII i XIX wieku na terenie pól Łobzowa i Bronowic Małych jako fragment drogi tranzytowej. Nazywano ją wówczas [b]Traktem Pruskim[/b].
W drugiej połowie XIX wieku została włączona do systemu dróg fortecznych Twierdzy Kraków. Zamknięto ją wówczas tzw. Bramą Bronowicką - zburzoną w okresie międzywojennym. Była ona usytuowana na skrzyżowaniu z obecną ulicą Rydla - wówczas drogą rokadową.
No to smiało, do akcji:
[b]A CZY DZIŚ ISTNIEJE JAKAŚ BRAMA BRONOWICKA?[/b]
[b]CO TO JEST DROGA ROKADOWA?[/b]
[b]TWIERDZA KRAKÓW TO NA KTÓRYM MIEJSCU W POLSCE BYŁA POD WZGLĘDEM WIELKOŚCI?[/b]
Natomiast jako ulica podmiejska została uregulowana w latach 30 i 40-tych XX wieku. Wtedy poprowadzono tu linię tramwajową. Pętla usytuowano przy skrzyżowaniu z ulicą Rydla - czyli jakby w miejscu tej dawnej Bramy Bronowickiej - to się teraz nazywa [i]stara pętla[/i], bowiem w latach 70-tych z kolei przedłużono linię do nowego osiedla - Bronowice Nowe.
Najpierw jeszcze w 1952 roku mieszkańcy Bronowic Małych wysunęli postulat, żeby tory tramwajowe od pętli przy Rydla wydłużyć do końca ul. Bronowickiej - były tam w pobliżu tory kolejowe, gdzie przed wojną planowano stację. Władze w odpowiedzi uruchomiły autobus.
Oficjalna nazwa ulicy pochodzi z 1912 roku. Nazywano ją jednak przez długo czas aleją Wyspiańskiego - ze zrozumiałych względów :)
A' propos komunikacji miejskiej. Oto najnowsze wieści z Encyklopedii Krakowskiej Komunikacji.
[i]27 lutego 2007
10:20 W autobusie linii 501 na Rondzie Kocmyrzowskim kierunek Kombinat, dziecko pozostawiło zabawkę - mały helikopterek. Po interwencji Głównej Dyspozytorni Ruchu zabawka odnalazła się w naczepie autobusu. Szczęśliwe dziecko odebrało zabawkę od kierowcy.[/i]