Ofiara napadu
Spacerowałam sobie po peryferiach miasta, wśród spokojnej, willowej dzielnicy, podziwiając piękne kute bramy, gdy z jednej wyjechał znajomy, były sąsiad.
- O, niech no pani wsiądzie do tego auta, popilnuje pani chwilę.
Istotnie, w wąskiej uliczce stał drugi samochód. Usiadłam z tyłu. Nie zdążyłam się dobrze zastanowić, na czym polegać będzie moje pilnowanie (mam szczekać, jak by co?), gdy poczułam huśtanie i zobaczyłam, że przemieszczam się razem z autem w kierunku ogrodzenia naprzeciwko. Obejrzałam się w panice. Z tyłu kilku karków wesoło pchało. Za chwilę rozległ się brzdęk, huk, trzask - zatrzymaliśmy się na stalowych prętach.
- No tak - pomyślałam - teraz jeszcze zabiorą mi torebkę, a tam 150 zł i WSZYSTKIE DOKUMENTY.
Były sąsiad szybciutko podbiegł do karków i rozpoczął negocjacje. Za chwilę już ich nie było, a sąsiad otwierał mi drzwiczki i ocierał spocone czoło.
- Ile to pana kosztowało?
- Aaa, porządny miesiąc przeżyty za komuny.
I tu się obudziłam. Była siódma pięć na osiedlu Widok, no to przynajmniej pospałam w sobotę.
Paskudna Córunia i równie paskudny Burak nie chciały wziąć udziału w grze miejskiej OPERACJA VICTORIA, mimo, że do podziału było 1683 zł w brzęczącej monecie, nie wiem, po co człowiek te dzieci ma, doprawdy, nawet poszpiegować nie może, gdy jest okazja. Ja tak lubię gry miejskie :( a tymczasem kolejna zacznie się za pół godziny beze mnie :( chyba sobie pojadę na pocieszenie do lasu... i nie mówcie, żebym się udała na Błonia oglądać Olbrychskiego, jak podkręca wąsa, bo gdzie tłum - tam mnie na pewno nie ma. Właśnie zastanawiałam się, czy kiedykolwiek uczestniczyłam w MASOWEJ IMPREZIE i wychodzi na to, że nigdy. Ja tylko potem o tym opowiadam oprowadzając :)
Więc VICTORIA WIEDEŃSKA. Ale to wczoraj. A co nazajutrz.
Z niecierpliwością oczekiwano wieści spod Wiednia. Szczególnie niepokoiła się Maria Kazimiera. Pierwsza wiadomość o zwycięstwie zastała królową w katedrze wawelskiej. Posłańcem, który przyniósł wieść o wiktorii był oficer Filip Dupont, pełniący przy królu między innymi obowiązki głównego inżyniera artylerii. Przebył on drogę z Wiednia w trzy dni. Wręczył królowej słynne strzemię wielkiego wezyra Kara Mustafy, do którego dołączone było krótkie pismo skreślone królewską ręką:
"Ten, którego noga była w tem strzemieniu, za łaską bożą jest zwyciężony"
Dupont tak wspominał drogę spod Wiednia i spotkanie z królową:
"Podróż moja do Krakowa trwała trzy dni i trzy noce; przybyłem tam (we czwartek 16-go) z rana o siódmej godzinie. (...) Królowa już była w kościele u stóp ołtarzy. Zoczywszy mię tylko, a nie wiedząc, z czem przybywam, krzyknęła, że krzyk ten rozległ się po całem kościele. Zaledwiem wyraził, z czem przybywam, upadła na twarz przed ołtarzem i tak krzyżem leżąc, jakiś czas pozostawała. Tymczasem zaczęła się msza, z którą właśnie wychodził kapłan, kiedym ja się zbliżał; ale zanim się jeszcze msza skończyła, przypomniała sobie królowa, żem jej żadnego nie oddał listu od króla JMci. Wtenczas dopiero dokładniej sprawiłem się według rozkazów, jakie miałem od króla, zapewniając nadto, że król i królewicz w pożądanem zostają zdrowiu; doręczyłem też królowej strzemię wezyrskie."
Ac, te Francuzki! Jakżeż one egzagerują!
GDZIEŻ TO POWIESZONO OWE SŁYNNE STRZEMIĘ, A GDZIE ZNAJDUJE SIĘ OBECNIE?
CZY SOBIESKI MA W KRAKOWIE POMNIK?
CO TO ZA OBRAZ NA ZDJĘCIU I GDZIE SIĘ ZNAJDUJE ORYGINAŁ?
GDZIE USTAWIONO OBECNIE KOPIĘ W SKALI 1:1?