No to mamy za sobą pierwszy tydzień fabryki. Derechcja za jakieś 10 dni mówi nam bye-bye, w związku z tym podpisała ze mną umowę na... miesiąc. Wrzesień znaczy. Tyle wiem, że pracuję. Koleżanka w tej samej sytuacji się martwi. Że nie wiadomo, czy nowa derechcja podpisze kolejną. Ja się cieszę, bo skoro tak - można będzie negocjować podwyżkę. Podwyżeczkę. Podwyżunię. Ale koleżanka, że nie. Że ona nie będzie, bo jej wystarczy do szczęścia sama umowa. No halo. To kto niby będzie negocjował? Ja przecież nie, bo się nie nadaję do rozmów o pieniądzach, kurka wodna.
A' propos pieniędzy, to byłam w ZUS, ha ha. Złożyłam różne ZUA i ZFA, a tu się okazuje, że jeszcze trzeba wypisać ZIUA. Bo: zmiana danych osobowych. Jaka zmiana, przecież nikt nie zechciał się ostatnio ze mną ożenić, to o co chodzi. I otóż: ja piszę Z z kreseczką pośrodku, jakoś tak z przyzwyczajenia. I ktoś kiedyś w tymże ZUS potraktował to Z z kreseczką jako Ż i przepisał ze złożonego przeze mnie formularza moje imię w następującej formie: MAŁGORŻATA. Tak. Funkcjonuję w ZUS jako MAŁGORŻATA. A teraz składam nowe formularze i trzeba to poprawić przy pomocy formularza ZIUA. Słabo mi się zrobiło, i to z samego rana.
Więc o tym, że nie lecę za równiutkie dwa tygodnie do Wenecji, to już nie potrzebuję wspominać, co? No bo wiecie, nasza wspaniała Centralwings upadła, potłukła się troszeczkę i obolała kończy loty do Bolonii 14 września, niech ją popieści. A ja miałam lecieć 20-go. Żegnaj, moja doroczna wizyto pod św. Markiem. Żegnaj, Biennale Architektury. Żegnaj, gondolo przez Canal Grande. Żegnajcie, moje euro wpłacone z takim trudem (osiem banków zaliczonych) na nocleg. No, Monica i Susanna mówią, że będą leżały i czekały a' konto przyszłej wizyty... Całe szczęście, że wyszłam z doła, bo by mnie ta Wenecja dobiła. A tak kupiłam sobie na Allegro dwie książki z akcją tamże i też jestem zadowolona :) po prostu, wiecie, kwiat lotosu...
Troszeczkę też mnie denerwuje ten Park Bednarskiego wiszący tu całymi tygodniami, proponuję więc dziś zerknąć z parku na to, co poniżej i chwilowo zakończyć ten temat - może wrócimy do niego na jesieni.
A więc: nie mogąc liczyć na pomoc miasta, Bednarski desperacko przedsięwziął działania z udziałem młodzieży szkolnej, finansując je z własnej kieszeni. Odnotowano, że do roku 1890 wyłożył olbrzymią sumę 734 zł 25 centów na drzewa, kwiaty, robotników, a także altanę i ławki. Prace zamykające ten etap zostały zakończone w następnym roku i oddano w użytkowanie młodzieży "ogródek przyszkolny", będący zalążkiem przyszłego parku.
Władze miejskie przekonały się do pomysłu i opracowano projekt poszerzenia ogródka. Przez kolejne cztery lata trwała wytężona praca: wymiana i nawożenie wielkich ilości ziemi, sadzenie drzew i krzewów, tyczenie i utwardzanie alejek. Kamieniołom opasywała zachowana częsciowo ziemna forteca (powstała w końcu XVIII wieku), z której wałów roztaczały się zapierające dech w piersiach widoki na Kazimierz i Wawel. Bednarski wykorzystał jej umocnienia jako gotowe aleje i skarpy. Powstały: glorieta, taras widokowy i bufet.
Otwarcie parku 19 lipca 1896 roku stało się wydarzeniem dla Podgórza i Krakowa. Publiczność - dosłownie - obnosiła Bednarskiego po alejkach, a sława parku na Krzemionkach sięgnęła znacznie poza granice Galicji, skoro pisały o tym gazety nie tylko we Lwowie czy Warszawie, ale nawet w Sankt Petersburgu.
Dodajmy, że w niedziele i święta w parku przygrywała orkiestra z Wieliczki.
Poprzednim razem zadałam pytanie, jakie inne parki publiczne istniały wówczas w Krakowie. WÓWCZAS. Sporo, bo i Planty (przede wszystkim) i park Jordana i park Krakowski i park Strzelecki. Prooban je wszystkie wyliczył :) dodał nawet park Decjusza na Woli. I Cecora20 jeszcze :)
A KTÓRY PARK I GDZIE ISTNIAŁ KU UKONTENTOWANIU PUBLICZNOŚCI KRAKOWSKIEJ AŻ DO CZASU, GDY W MIEJSCU TYM POBUDOWAŁY SIĘ SIIOSTRY KARMELITANKI?
DLACZEGO WYSZŁO Z MODY ODWIEDZANIE PARKU STRZELECKIEGO?