Chyba nas ten PB bada: ile jeszcze mamy cierpliwości, ile naród zniesie.
O Franciciu nie wspomnę. Tym, co napisał [b][i]Kraków, kalendarz dziejów[/i][/b]. Ja znowu mu zawierzyłam i znalazłszy informację o otwarciu wodociągów 14 stycznia przystąpiłam do produkcji notki. Już byłam dosyć zaawansowana, gdy w kolejnych materiałach szukając ściągawki - odkryłam, że chodzi o 14 LUTEGO! Niech go dunder świśnie!
Co prawda mam podgotowane na za miesiąc :) ale co teraz?
Już mi się nie chce naukowo pracować... w ogóle mi się nie chce pracować... oprowadziłam wczoraj te szopki, wróciłam do domu kurcgalopkiem, bowiem globus mię nie opuszczał od samiuteńkiego rana i HOP do łóżencja. Do łóżencja Córuni, bo tam najodleglej od spraw domowych... Która to Córunia obaczywszy mój stan, z miejsca orzekła:
- [i]To ja jednak pójdę na te urodziny do Moniki...[/i]
Nie ma to jak sobie wychować dziecko od maleńkości... wie doskonale, że cisza-spokój mają być i już... najpierw poszła na 2 godziny szukać prezentu, potem na 4 godziny na imprezę... dobre dziecko... no a mnie wieczorem przeszło, to i wstałam film jakiś obejrzeć, i książkę skończyć czytać... i te wspomnienia Okudżawy tyle własnych wspomnień przywołały... to są lata dwudzieste i trzydzieste, czas budowy komunizmu w Rosji... jego rodzice z głebi serca przekonani o słuszności sprawy budują, budują... nie rozumiejąc, że po drodze i tak padną ofiarą tej budowy: ojciec zginął, matka na 10 lat do łagru... MOJE wspomnienia dotyczą ovczywiście tylko książek i filmów, kiedyś tam - lata temu - czytanych i oglądanych... ale nie tylko... bo były czasy, kiedy nie angielski, ale rosyjski był językiem obowiązkowym, i to od podstawówki... osiem lat indoktrynacji zrobiło swoje :)
i teraz tak mi się zachciało straszliwie do niektórych lektur powrócić - ale CHOLERA JASNA z bibliotek mnóstwo napożyczane i trzeba najpierw tamte czytać! ech!
A dziś [b]POCHWAŁA MĄDREJ OSTROŻNOŚCI[/b] z kolejnej produkcji spółki Czuma & Mazan pod tytułem [b]Opowieści z krainy centusiów[/b]
O czwartej po południu 11 października 1851 roku w czasie wizyty inspekcyjnej w Krakowie, młody [b]Franciszek Józef I[/b] przed wejściem do bazyliki Mariackiej raczył rzucić okiem na wyższą z wież świątyni, gdzie w podniebnym okienku dyżurował wypatrujący pilnie pożarów strażak.
- [i]A, to świetny pomysł![/i] - klasnął w ręce cesarz. - [i]Jeszcze się dobrze nie zacznie palić, a już można ogłosić alarm![/i]
Prezes Rady Miasta [b]Ignacy Paprocki[/b] bezbłędnie wyczuł, że oto i on dostał od historii swoje pięć minut.
- [i]Och nie, to nie takie proste, Najjaśniejszy Panie. Stróżom na wieży Mariackiej w razie dostrzeżenia ognia nie wolno bić w dzwon. Najpierw dają znak na odwach. Oficer dyżurny posyła wtedy umyślnego żołnierza do komendy garnizonu. Komenderujący generał wysyła swego adiutanta, żeby się naocznie przekonał, czy to jest prawdziwy pożar, czy też, przepraszam za wyrażenie, rewolucja. A dopiero potem, stwierdziwszy, że nie jest to żadna rewolucja, powiadamia dyżurnego oficera, a ten strażników na wieży Mariackiej, że wolno im bić na alarm, bo w mieście gore...[/i]
Cesarz głośno chwalił mądrość i ostrożność pana Paprockiego, zawiesił na jego piersiach medal "Za wierną służbę", zaś po wyjściu z bazyliki z jeszcze większą życzliwością rzucił okiem na szczyt jej wieży.
******
A jeśli się komuś uda - z racji ŁADUJĄCYCH SIĘ KOMENTARZY - to niech odpowie na pytanie z tytułu... ale wiecie: dziś niedziela... nic nie musicie...
A kto myśli że mu się UDAŁO - bo się wyświetlił komentarz - to ha ha ha tylko MYŚLI... bo to są znikające komentarze... ale nie martwcie się: dostaję je mailem
:)