No i - jak co roku - Psiapsióła z Daleka była i się zmyła. Nagle odzyskana wolność (i przestrzeń w domu) kazała mi rozejrzeć się za tematem do notki - bo to już kara boska mnie czeka z tym moim pojawianiem się tutaj dwa razy w roku. Temat się znalazł, ale z kolei zdjęć nie było, Wasza mądra Przewodnik po Krakowie trzyma je na Fabryce, zamiast w domu. A Fabryka, jak zawsze w sierpniu, powiedziała:
- Dziękujemy Ci bardzo za usługi, możesz sobie teraz odpocząć. Za swoje pieniądze, ofkors.
Nawiasem mówiąc, mamy kolejną Derechcję. Jak one wszystkie, Derechcja pragnie zostawić swój ślad, więc znów malowania, remonty, przestawianie mebli. Nowa Derechcja charakteryzuje się głębokim basem, którym pyta nas, jak byśmy coś tam chcieli/zrobili. Oczywiście tylko po to, by zrobić dokładnie odwrotnie. Poza tym Derechcja planuje usadzić mnie na miejscu Sekretary po jej odejściu na emeryturę, ale to nic pewnego, przez rok może się dużo zmienić. Pojawią się na przykład jacyś młodzi gniewni przebojowi i ja zostanę za swoim starym biurkiem, kto wie?
Póki co, postanowiłam się odchudzić - wybrałam najlepszy sposób, beż żadnych tam forsownych ćwiczeń - poszłam sobie raniutko w piątek do szpitala, a tam już zabrali się do dzieła i wycięli mi woreczek, a w niedzielę powiedzieli:
- Idź już sobie do domu, kochana, nie zajmuj tu miejsca.
Jednym słowem: SP...LAJ!
No to poszłam.
Tylko mi nie powiedzieli, ile mniej ważę bez tego woreczka. Więc w sumie nie wiem, jak bardzo się odchudziłam.
Zaordynowali mi na wyjściu DIETĘ. Kupa śmiechu. Gotowane tylko jeść. Trochę mi to monotonnie wychodzi i już się nie mogę doczekać, żeby chociaż jajko sadzone sobie strzelić (jajek - zero). Powiedzieli - miesiąc. A potem powolutku wdrażać "normalne" jedzenie. Zobaczymy, jak mi pójdzie to wdrażanie, bo już mnie nastraszyli w internetach, że niektórzy potem całe życie muszą tej diety przestrzegać.
No, to tyle u mnie.
A, jeszcze książkę przeczytałam.
Nawet dwie za jednym zamachem.
Autor nazywa(ł) się Tadeusz Socha i wyprodukował powieść o skromnej rodzinie Pługów, zamieszkałej - oczywiście - w Krakowie. Czas akcji - przed I wojną światową. Pierwsza część nazywa się W KRĘGU NAFTOWEJ LAMPY, a druga KULĄ W PŁOT.
No i jeśli ktoś jest zainteresowany cracovianami, to lektura obowiązkowa (II stopnia). Bo trochę tam tego Krakowa jest.
Więc dziś fragmencik o pewnym niedzielnym popołudniu.
Pługowie wmieszali się w tłum i wraz z innymi pociągnęli ku Błoniom. Tuż za rogatką przeszli pod mostem toru kolejowego, biegnącego po wysokim nasypie dokoła miasta. Na prawo od drogi płynęła równolegle do niej bagnista Rudawa, której brzegi porastał rzadki świerkowy lasek. Za Rudawą znajdował się duży staw, zwany "oficerskim", gdyż w zimie urządzano na nim ślizgawkę dla oficerów austriackiego garnizonu. Na lewo ciągnęły się rozległe Błonia, niczym wielkie pastwisko gminne, na którym pasły się krowy, konie i gęsi z sąsiadujących z miastem wsi i półwiejskich przedmieść. Między drogą a Błoniami budowano właśnie szeroki chodnik dla pieszych, obsadzając go młodymi lipami.
Już o tej wczesnej porze rojno było na Błoniach. Tysiące ludzi porozkładało się na trawie, osłaniając się od słońca parasolami. Przyzwoitość nie pozwalała się obnażać nawet w miejscu wypoczynku i naturalnej swobody. Mężczyźni tylko zdejmowali marynarki, pozostając w kamizelkach i kapeluszach na głowie. Lęk przed zgubnym działaniem słońca był jeszcze zbyt silnie w umysłach zakorzeniony.
Znalazłszy po dłuższym poszukiwaniu kawałek wolnej przestrzeni, Pługowie usiedli na trawie. Pani Pługowa rozpostarła obrus, na który wyłożyła z torby przyniesione prowianty.
- Jedzcie, chłopcy - powiedziała - potem pójdziecie się bawić.
Zajadając sznycle z chlebem i popijając kawą, przyglądali się ruchowi na drodze biegnącej wzdłuż Błoń.
Błonia jakie są, każdy widzi. Tu akurat widzi ich początek, szczyt trójkąta, żę się tak wyrażę. Błonia jakie są duże, każdy wie - 48 hektarów. Wzdłuż - półtora kilometra, które specjalnie dla Was dziś przebiegłam (no, ten bieg to taka licentia poetica) z aparatem. Wszerz - pół kilometra (tam gdzie najszerzej).
No ale czy wszyscy pamiętamy, DO KOGO NALEŻAŁY BŁONIA PIERWOTNIE?
OD KIEDY MIASTO PRZESZŁO W ICH POSIADANIE?
A ta Rudawa?
DO KIEDY PŁYNĘŁA WZDŁUŻ BŁOŃ?
O JAKIM TO TORZE KOLEJOWYM MOWA?
KIEDY POWSTAŁ?
KIEDY ZOSTAŁ ZLIKWIDOWANY?
Inni zdjęcia: Tory felgebelHala felgebelZniszczont budynek felgebel* * * * takapaulinkaTunel felgebelTunel felgebelTunel felgebelNew nails milionvoicesinmysoulSunset quen;) patkigd