Po komentarzu Zoltanteam o znalezieniu takich samych kluczy wrzuciłam je na googla, no i okazało się, że rzeczywiście ściema. A kto zadzwoni, chcąc dostać od Pudziana wdzięczny uścisk dłoni - ten ZA WŁASNE PIENIĄDZE wyslucha reklamy MTV Cribs. Ha ha - sprytne. Jakoś im się musi zwrócić koszt kluczyków, nie? Oczywiście, jestem przeciw, taka reklama spowoduje, że ktoś, kto chciał być uczciwy, na drugi raz powie MAM TO W DE, NIGDZIE NIE DZWONIĘ. Ot.
No i mamy poniedziałecek. Tragedia. Skończyło się spanie do ósmej, skończyły się dwa tygodnie laby, dzień żałoby nastał - dziś wraca Derechcja. Wznieśmy nad jej głową szpaler z segregatorów, niech nam żyje biuro!
Tymczasem teleportujmy się 82 lata wstecz.
Ten listopadowy poranek 1926 roku był wyjątkowo brzydki. Poprzedniego dnia padał zimny, rzęsisty deszcz. W mieście woda płynęła ulicami, robiąc w niektórych miejscach wyrwy przypominające stawy. Co chwilę słychać było syreny wozów strażackich jadących do wypompowywania wody z piwnic. W redakcji "Ilustrowanego Kuriera Codziennego" panował ożywiony ruch.
- Staszek, wreszcie coś dla ciebie - powiedział sekretarz redakcji do Stanisława Stwory, znanego krakowskiego dziennikarza, który nudził się od paru dni, narzekajac, że nic takiego nie zdarzyło się w Krakowie, co byłoby godne jego literackiego pióra.
Otóż warszawskim pociągiem przyjechał doktor Zygmunt Chamiec. Był to lekarz, który ani jednego dnia nie przepracował w szpitalu. Był bardzo cenionym finansistą i przez kilka lat przebywał w Paryżu, gdzie do reszty pochłonęła go mała czarna skrzyneczka, z której wydobywał się ludzki głos. Od roku pełnił funkcję dyrektora Polskiego Radia. Przyjeżdżał teraz do Krakowa, by również w tym mieście założyć rozgłośnię. Chodziły słuchy, ze przyjeżdża tu za karę, bowiem nie umiał sobie w Warszawie poradzić z doborem ludzi do pracy. Chciał być przy tej obsadzie niezależny od polityków i twierdził, że radio jest instrumentem przekazu, a nie politycznego folkloru, ale - jak widać - mało skutecznie, skoro zesłano go do Krakowa.
Pierwsza wizyta była krótka. Dr Chamiec porozmawiał z udziałowcami spółki, obejrzał przygotowane pomieszczenia przy ul. Studenckiej i Basztowej oraz zapoznał się z propozycjami zakupu odpowiedniego sprzętu.
Minął tydzień. Tym razem Kraków powitał doktora Chamca piękną, typowo jesienną pogodą. Drzewa wokół starych murów mieniły się barwami zieleni, żółci i rudości. Brak pośpiechu, dostojność profesorów, pstrokatość studentów i kołyszący chód radców zmierzających do "Jamy Michalika" czy "Esplanady" to była prawdziwa broń tego miasta.
Tym razem z Chamcem przyjechali inż. Władysław Haller i płk Tadeusz Jawor (dowódca Wojsk Łączności i członek Rady Nadzorczej SA "Polskie Radio"). Wraz z delegacją powitalną goście trzema dorożkami odjechali ulicą Pawią w kierunku Basztowej, by zatrzymać się u zbiegu ulic Basztowej i Krowoderskiej (na zdjęciu). Tu właśnie miała być przyszła rozgłośnia Polskiego Radia w Krakowie. Pięć pokoi na parterze zapewniało wszystkie doraźne potrzeby dla organizacji i prowadzenia najpierw dwu-, a potem siedmiogodzinnego programu.
Na gości czekało już kilkanaście osób. Weszli do największego pomieszczenia, Był to przestronny salon na parterze o powierzchni blisko 70 metrów kwadratowych. Tu miało być radiowe studio.
- Za duże - skwitował na wstępie dyrektor Chamiec.
- Ten pokój zostanie przedzielony kotarą, którą będziemy rozsuwać tylko w trakcie koncertów muzycznych bądź akademii.
Wszystko stało się jasne. Dyr. Chamiec był wyraźnie zadowolony z wyboru miejsca: znajdowało się w samym centrum Krakowa, co dla takiej placówki było ze wszech miar korzystne, choćby ze względów komunikacyjnych. Pięć pomieszczeń gwarantowało komfort pracy, widok drzew wokół starych murów łagodził napięcia i stresy. Bliskość najwspanialszych zabytków obligowała twórców i nakazywała szacunek dla przeszłości i wiarę w przyszłość. Nic nie przeszkadzało ani nie zakłócało połączenia rozgłośni z urządzeniami radiostacji, która miała zostać zlokalizowana w dawnym Forcie Zwierzynieckim. Wysoki budynek na rogu pozwalał na zamontowanie na jego dachu czterech megafonów, przez które - w razie potrzeby - można było nadawać program radiowy.
Źródło: Witold Ślusarski - Mówi Kraków przez radio, Kraków 2002
Wśród witających gościa z Warszawy był inż. Stanisław Broniewski.
CZYM ZASŁUŻYŁ SIĘ ON WE WDZIĘCZNEJ PAMIĘCI KRAKOWIAN?
KTO ZOSTAŁ PIERWSZYM DYREKTOREM RADIA I DLACZEGO?
CO MIEŚCI SIĘ W BUDYNKU PRZY BASZTOWEJ 9 DZISIAJ?
Wczoraj Prooban wymienił wszystkie siedziby krakowskiego radia i jego poprzełomowego dyrektora. A kto dziś?