photoblog.pl
Załóż konto
Ważne!

Zdjęcie widoczne dla użytkowników posiadających konto PRO

Kup konto PRO
Psychiatria i przeżycia
Kategoria:
Wesoła
Dodane 16 LUTEGO 2008 , exif
392
Dodano: 16 LUTEGO 2008

Psychiatria i przeżycia

Bardzo rozrywkowo było.
Przychodzę, jest 9:15, pobrałam z automatu obowiązkowe kapcie (przydały się wcześniej niż myślałam), melduję się w rejestracji. Proszę usiąść i czekać.
Jest kilka osób, co już mnie zdziwiło, bo ja miałam na 9:30, to na którą oni mieli, że już siedzieli? Siedzimy, czekamy, wychyla się pielęgniarka:
- Gdzie te panie do wyjęcia igiełek?
Jakich, kurna, igiełek? No nic, o 10:30 zostałam poproszona do środka. Igiełkę mi będą zakładać! WENFLON znaczy się! No, tu muszę wyjaśnić, że o ile strzały mogę brać bez żadnych protestów (wszak się odczulam i ciągle zastrzyki dostaję) - o tyle W ŻYŁĘ nie, panowie, o nie! Nie na moje nerwy to. Przecież ja mam od 2 lat nieważny identyfikator przewodnicki, bo  żeby dostać nowy, trzeba sobie dać upuścić krwi z żyły! Przecież ja mało co nie pojechałabym na stypendium zagraniczne wieki temu, bo badania były potrzebne! Żeby kapitalistycznego świata nie zarażać! I teraz mi chcą zakładać wenflon??? No ludzie!
Na zgrozę w moich oczach odpowiedziano:
- Do podania kontrastu.
I nie było dyskusji. Odwróciłam dzielnie głowę do okna podczas operacji. Pielęgniarka poszła do tomografu. A ja siedzę, siedzę, próbuję się dzielnie trzymać - i RYP!
- Chyba mi słabo, chyba zemdleję... - wymamrotałam do towarzyszki niedoli, co obok mnie siedziała.
No dobra, zawołała, przylecieli, położyli mnie na leżance, otworzyli okno i tak sobie już spoczywałam z nogami na poduszce :) Leżę, myślę, kiedy to mi ten kotrast zdążyła podać, bo tak krótko trwało to zakładanie wenflonu, otwierają się drzwi, wjeżdża pacjent na łóżku... przykuty do niego skórzanym ustrojstwem a' la Hanibal Lecter! Tylko nie na twarzy, ale za rękę. No ładnie, myślę sobie, zaraz tu w kajdankach ktoś przyjdzie jeszcze.
Wreszcie zabierają mnie do tomografu. Hura, nie tunel, tylko obręcz!  Łeb mi układają na podajniku :) rączki związują paskiem i wio! Bzzz bzzz bzzz, światełka migają w kółko, ja podziwiam sufit nadludzką mocą powstrzymując ruchy głowy, bzzz bzzz bzzz. Stop Przestało bzykać. Wchodzi pielęgniarka:
- Podam teraz kontrast. Zrobi się tak cieplutko.
A! Więc to teraz dopiero ten kontrast! A jak cieplutko? Spocę się czy nie?
Wychodzi. Czekam w napięciu na to ciepełko, no jest, ogarnia mnie całą, osz fak, chyba się posikałam! Jak ja do pracy pójdę!
Nie :) to tylko to uczucie ciepła dało takie wrażenie, no wiecie, w końcu dotarło z krwią WSZĘDZIE :)
Bzzz bzzz bzzz, skanowało mnie po centymetrze aż przestało. Jeszcze tylko GODZINKA siedzenia z igiełką, bo sobie pielęgniarka zapomniała chyba: byłam ostatnią pacjentką zewnętrzną, a teraz zaczęli zwozić klinicznych: łby pobandażowane, na łóżkach różne ustrojstwa piskające i błyskające aaaaa!
Wyniki za 3 dni.
Fajnie było, nie? Też byście chcieli, nie?

 

A tu, proszę bardzo, widoczek na budynek kliniki neurologiczno-psychiatrycznej przy ul. Botanicznej, róg Kopernika. W ujęciu wczorajszym. To tam na parterze byłam męczona :)
Mam tu całą ciekawą historię jej powstania. 
Zacznijmy od tego, że w latach 60-tych XIX wieku władze Uniwersytetu Jagiellońskiego zaczęły się zastanawiać nad wprowadzeniem samodzielnych wykładów psychiatrii na Wydziale Lekarskim. Psychiatria była już wtedy ukształtowaną dyscypliną medyczną i znajomość jej uważano za niezbędną dla wykształcenia lekarza. W tym właśnie okresie zaczęły powstawać w Europie samodzielne katedry i kliniki psychiatrii: w Niemczech, w Rosji.
W Krakowie w połowie XIX wieku chorych psychicznie leczono na osobnym oddziale szpitala Świętego Ducha. Było tam 30 łóżek dla chorych obojga płci. Warunki były złe. Korzystano z pomieszczeń w starym, średniowiecznym budynku poklasztornym. Chorymi zajmował się jeden lekarz. Składał on corocznie Wydziałowi Lekarskiemu Uniwersytetu sprawozdanie z tzw. ruchu chorych. Pacjentów z zaburzeniami psychicznymi leczono także w szpitalu Bonifratrów.
Lekarze zajmujący się chorymi psychicznie nie pozostawili prac naukowych, z wyjątkiem Józefa Jakubowskiego, który przez kilka lat pracował w szpitalu Świętego Ducha, a w latach 30-tych XIX wieku napisał interesującą rozprawę dotyczącą psychiatrii.
Uniwersytet planował powstanie nowej placówki, ale ostateczna decyzja należała do Namiestnictwa.Również o obsadzaniu stanowisk kierowniczych na oddziałach szpitalnych w Galicji decydował Wydział Krajowy Namiestnictwa.
CO TO BYŁO NAMIESTNICTWO I GDZIE MIAŁO SIEDZIBĘ?

Pierwsze listy władze Uniwersytetu wymieniły z Namiestnictwem już w 1864 roku. Należało przenieść pacjentów ze średniowiecznych pomieszczeń do nowego budynku dostosowanego do swojej funkcji, a kierownikiem kliniki powinien zostać lekarz mogący jej zapewnić odpowiedni poziom naukowy.

Źródło: Marek Sternalski - Początki psychiatrii uniwersyteckiej w Krakowie, ALMA MATER nr 46/2002

Komentarze

~hanula1950 Dzięki za informacje - już wszystko wiem i mam nadzieję, że u mnie będzie to też tylko obręcz. Nie wiem tylko co z tym kontrastem, bo na skierowaniu go nie ma. Może bez?
19/07/2009 8:46:44
Użytkownik usunięty W ładnej klinice Cię dręczyli. A historia Krakowa czyta się fajnie, lecz fanem tego typu historii nie jestem. Lubie starożytność i magię tamtych czasów.
17/02/2008 3:18:43
wieszka Znalazłam tylko, że mieściło się we Lwowie, i że decyzja o powołaniu nowej katedry i kliniki oraz sfinansowaniu jej budowy należała do Namiestnictwa... "I to by było na tyle" (cytując Stanisławskiego) Pozdrawiam
I jeszcze pytanie. To zdjęcie robiłaś przed czy po podaniu kontrastu? Bo kontrast jest niezły ;)
16/02/2008 22:27:00
romanratka Źle nie wygląda.

Pozdrawiam.
16/02/2008 21:37:53
olimpia faktycznie jak mogli ;] podobnie przezywam tego typu zabawy ;]

jeżeli tobie po kontraście robiło sie błogo, to ja nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak piesek mojej babci czul sie po kilku kontrastach (chyba z 5 ich miał)
16/02/2008 21:16:00
madziajot od pobierania krwi zawsze mdleje, a pozniej caly dzien mam mdlosci. Wiec nie robie tego zwyczajnie.
16/02/2008 19:51:01
Użytkownik usunięty O rany... Jakbym tam sama była.
Dzielna jesteś :) Zuch dziewczyna!
16/02/2008 18:56:19
kamasikaja ... dostaniesz filmik na CD z pociętym łebkiem na pocieszenie Ci powiem.
miłego oglądania.. :)
pzdr
16/02/2008 18:29:39
kamasikaja nom... zuszek z Ciebie,
swoją drogą piękne te budynki przy Kopernika, niedługo wszystko przeniosą do Prokocimia- a tu prywatne kliniki , hotele... nie wiadomo co tak naprawde będzie.
życzę powodzenia , pomyślnego wyniku- bo jak nic tam nie wykryją poważnego a łepek będzie globusił- to następny etap-tunel.
dużo zdrowia!!!!
16/02/2008 18:28:24
cami ja oddaje krew wiec dla mnie to sama przyemność,następnym razem daj znak..upuszcza moją;)
pozdrawiam!
c
16/02/2008 18:01:05
mgra historia choroby :D
dobrze ze szpital sie odnawia, choc pozostalo kilka architektonicznych ruin
16/02/2008 18:00:41
hanja a ja marzę, że zostanę kiedyś lekarzem :)))
16/02/2008 17:31:04
Użytkownik usunięty odpowiedni budynek na klinikę ...
16/02/2008 16:19:10
~tartuffe No to miałaś przeżycia ;) Ale przecież igieł boją się tylko mężczyźni. Tak samo jak i dentysty ;p
16/02/2008 15:33:11
~sprawymiasta To ładną dawkę dostałaś, o ile to było prawdziwe badanie CT (nie jakiś tam rezonans matgnetyczny). Ale nie martw się, bo - według niektórych publikacji - odrobina promieniowania dobrze wpływa na zdrowie (jak niewielkie dawki zimna i zdenerwowania). Lekarze radiolodzy, pracownicy przemysłu atomowego i niektórzy mieszkańcy Hiroszimy (ci naprominieniowani w miarę) są - jak twierdza autorzy wzmiankowanych badań - wyjatkowo długowieczni. Sęk w tym, że inni badacze piszą inne publikacje...
16/02/2008 14:31:32
danusius hahha, mi tez sie raz tak cieplutko zrobilo, a wrecz przechodzily mnie fale goraca|!:)no,ale przynajmniej bedziesz wiedziala,co sie w twojej glowie dzieje- ja tez bym chciala (rok temu walnelam glowa o kamienny bruk i teraz sie zastanawiam, jakie to wywolalao spustoszenia w mojej glowie..)pozdrawiam
16/02/2008 13:11:28
~lavinka Szkoda takiego ładnego budynku na szpital... :) A z zastrzykami mam podobnie, choć ostatnim razem byłam dzielna i nie zemdlałam. Ale nawet nie spojrzałam na panią robiącą mi zastrzyk, ni na swoją kłutą rękę. Pomogło :)
16/02/2008 13:07:57
vollygda ja to sie prawie posikałem ze smiechu jak czytałem Twoją opowieść:P
16/02/2008 12:55:31
~prooban widzę, że nie widzę ;) - więc kontynuuję :))

Pojęcie "namiestnictwo" odnosi się do administracji rządowej w Galicji. Na czele tej administracji stał "namiestnik", mianowany i odwoływany przez cesarza. Nominacja namiestnika była uzgadniana z przywódcami Koła Polskiego w wiedeńskiej Radzie Państwa. Namiestnik rezydował we Lwowie. Najważniejszym szczeblem administracji rządowej był powiat , ze starostą na czele. W latach sześćdziesiątych XIX wieku ukształtował się ostateczny samorząd terytorialny , składający się z gmin miejskich i wiejskich oraz tak zwanych obszarów dworskich. W gminach miejskich władze stanowili : burmistrzowie i rada miejska , w gminach wiejskich - naczelnik , zwany wójtem , i rada gminna . Rady powiatowe były ważnym ogniwem samorządu , kontrolowały rady gminne , same zaś podlegały nadzorowi Wydziału Krajowego . Na czele rad powiatowych stali marszałkowie powiatowi , których wybór zatwierdzał osobiście cesarz.

:D
16/02/2008 12:26:16
adamoas ładne niebo ci tu wyszło ;)

pozdrawiam
16/02/2008 12:17:53

Informacje o przewodnikpokrakowie


Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24Obejście restauracji. paulsa34Obejścia wkoło restauracji. paulsa34Sekret najlepiej na uszko... halinam... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24