Wyznałam wczoraj Vollyyowi, że będę potrzebować sporo gotóweczki. A ten, że na willę z basenem widać chcę zarobić. Oj ludzie, jak Wy mnie nie znacie. Czy to tak trudno się domyśleć, NA CO mi te piniondzory potrzebne? Albowiem...
Albowiem tęsknica mnie gryzie, ssie i dusi, niczym jakiś Jożin z bażin. Ja przecież muszę do Wenecji, no.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(to są fale, nie?)
Trudno się mówi, że loty zlikwidowali, zniosę nawet przesiadkę w Wiedniu i podróż, która pewnie będzie trwała cały dzień! Wszystko zniosę! Byle tylko!
Córunia gdzieś grzebała i wyciągnęła sterty widokówek, a tam - Chioggia. No przecież w Chioggi nie byłam i jeszcze do Werony by się skoczyło... No mus! Tak we wrześniu albo co! Więc jeśli chodzi o najbliższe wakacje - trzeba będzie popracować. Niestety. Witajcie, turyści z daleka. Bo trzeba kasy nastukać aj aj. Bo po Rzymie zostanę BOSKA I think. Oczywiście trzeba się modlić, żeby likarstwo pomagało, bo w zeszłe wakacje nie wzięłam ani jednego zlecenia z powodu, że skąd miałam wiedzieć, czy nie będzie globusa? Ponieważ - jak na razie - globus się nie pokazuje, wpędziło mnie to w stan euforii i przekonania, ze tak już będzie zawsze, więc można ruszać świat z posad czy jak tam było. Jam mocarz!
To raz. A dwa, że wczoraj pod wieczór postanowiłam otrzeć się o profesorów. I to w sensie dosłownym, bo tłok był :) No a przy mnie usiadł prof. Ulewicz!
I mówił do mnie po grecku! PO GRECKU! Pocałował mnie też w rękę, więc teraz się zastanawiam, czy ją mam w ogóle myć? Taka się czuję... namaszczona :)
Dalej Prądnik Czerwony i kościół Dobrego Pasterza.
Pisze ks. Adam Boniecki:
Mamy lata siedemdziesiąte. Wierni już w zimie gromadzą się w nowej bryle kościoła, na wiosnę zaś wychodzą z powrotem do prowizorycznej kaplicy, ustępując miejsca rusztowaniom potrzebnym do prac wykończeniowych.
Kiedy po raz pierwszy na mszy św. celebrowanej przez Krakowskiego Arcybiskupa organista zaintonował melodię - potrzeba było długiej chwili, by ludzie podjęli śpiew. Wzruszenie chwyciło za gardło. Ich kościół już stoi, już się w nim modlą...
Kościół oparty na motywie niedokończonego trójkąta (33 na 17 m) z wielką przeszkloną ścianą, nawet teraz, kiedy oglądam go przeciskając się pomiędzy słupami rusztowań, jest lekki i jasny. Odwieczny spór o sakralny charakter i jego nie ominął. Bardzo wiele zależeć będzie od wystroju wnętrza. To sprawa przyszłości. Parafianie prądniccy wejdą do swego kościoła już na dobre w październiku, a na Boże Narodzenie zagrają w nim nowe organy, które czekają na zainstalowanie. Dzięki temu, że buduje go rzeczywiście cała parafia (parafia sama, bez żadnej pomocy z zewnątrz), mordercze terminy były dotrzymywane. Kiedy oglądałem wnętrze, ksiądz pokazał mi starszego pana, który właśnie wchodził do kościoła. Starszy człowiek ukłonił się księdzu i szybko poszedł w głąb budynku pilnie obserwując postępujące prace. Przychodzi tak co kilka dni - powiedział ksiądz - żeby zobaczyć na jakim etapie jesteśmy. Ofiarował na budowę wszystkie oszczędności, jakie zebrał ze swojej emerytury.
Za imponującymi terminami jest upór księdza prałata Andrzeja Bajera, jest rzeczywista więź, jaka związała ludzi z tą budową i pomiędzy sobą.
No weźcie. Wzruszające, owszem. Ale chciałabym widzieć TERAZ te oszczędności z emerytury :(
Co do zagadek.
WYKONCYPUJCIE, W KTÓRYM ROKU MÓGŁ BYĆ PISANY TEN ARTYKUŁ?
KTO BYŁ WÓWCZAS KRAKOWSKIM ARCYBISKUPEM?
Dziś spojrzenie na kościół z zewnątrz, a Wy znajdźcie, W JAKIM MATERIALE JEST WYKONANY WYSTRÓJ WEWNĄTRZ?
KTO JEST JEGO AUTOREM?
Wczoraj: Hucianka i Prooban.
PS. Weźcie nie niszczcie mi WIARY W CZŁOWIEKA! Dziś wynoszę butelki po wodzie mineralnej!