Czyli TRZY RAZY P. a nawet cztery, bo jeszcze PARAFIA. No ale ilość znaków w tytule TEŻ jest ograniczona.
W kibelku moim osobistym na fabryce siedzą sobie w kącie i wiodą rozhowory... cztery pająki. Może zresztą w brydża grają, kto ich tam wie. Ja się jednak pytam - nie mają gdzie??? Muszę teraz latać na górę za potrzebą :(
Nie dość, że w domu wstając rano muszę pamiętać o dwóch sprawach:
- otworzyć oczy, gdy wchodzę do toalety (raz weszłam w nocy i... trochę sąsiadów obudziłam, bo pewien pająk słusznych rozmiarów zwisał mi z lampy właśnie na wysokości oczu, akrobata jeden, linoskoczek obesr... obeznany znaczy...)
- zajrzeć do wanny przed użyciem - tak, tam też lubią w nocy zrobić sobie ślizgawkę
No to teraz jeszcze w robocie. Osaczają mnie. Ale żywcem mnie nie wezmą... uwielbiam zapach napalmu o poranku.. to je wykurzę... wszystko i wszystkich wykurzę... bardzo jestem bojowo nastawiona na piątecek!
Wczoraj też byłam bojowa. Dostałam nagle pilne tłumaczenie od Derechcji, więc rzekłam do Ochrony: JESTEM BARDZO ZAJĘTA, NIE ZAWRACAĆ MI DE. W chwilę później słyszałam, jak Ochrona zawracała... petentów... następującymi słowy: PANI MAŁGOSIA JEST BARDZO ZAJĘTA, PROSZĘ PRZYJŚĆ... W ŚRODĘ...
Nosz. Uwielbiam te przysługi obecnej Ochrony. Teraz w środę, kiedy to W OGÓLE NIE URZĘDUJĘ (według tabliczki) - zwalą mi się tabuny. Ja tę babę - obiecuję - kiedyś zabiję. Jednak na ochronie najlepsi są panowie. No ale cóż, jeden uciekł na Wawel, drugi do hotelu i mamy teraz... pasztet.
A teraz wracajmy na Prądnik Czerwony.
Jeszcze jesteśmy koło kaplicy św. Jana Chrzciciela.
Widzimy, że jest to budowla centralna, nakryta kopułą - wszak kopuły i latarnie to to, co uwielbiamy najbardziej. Przy czym latarnia tutaj mogłaby być oszklona, wcale by to jej nie zaszkodziło. Tymczasem wieść niesie (a dokładniej mądre księgi), że wnętrze onejż kopuły pokryte jest XVIII-wieczną polichromią, która wyobraża sceny z życia patrona kaplicy. Muszę wierzyć na słowo, bo przecież kaplica była zamknięta. Na ścianie znajduje się również epitafium dzielnego wojaka Jana Andrzeja Gorizuttiego, chorążego wojsk cesarskich, który poległ w 1657 roku podczas wyzwalania Krakowa z rąk szwedzkich.
Natomiast obok kaplicy niegdyś rozciągał się cmentarz, na którym grzebano na początku XVIII wieku zakonników dominikańskich zmarłych na grasującą na początku XVIII wieku zarazę.
To przy okazji:
PRZY JAKIEJ INNEJ KAPLICY ZNAJDOWAŁ SIĘ WIELKI CMENTARZ, GDZIE GRZEBANO OFIARY TEJ ZARAZY?
Dla ułatwienia dodam, że owa kaplica jest drewniana.
Również i dziś jest tam parę krzyży i parę grobów ziemnych, ale czy to ma być pamiątka po tamtych pochówkach czy jeszcze inne - nie wiem. W internecie znalazłam, że pogrzebano tam również osoby poległe podczas oblężenia Krakowa we wspomnianym 1657 roku - między innymi i chorążego.
Wczoraj wspomniałam, że w XVIII wieku ustalono główny odpust na św. Jana Chrzciciela. MIanowicie papież Benedykt XV (ha!) w 1742 roku udzielił tego odpustu wszystkim wiernym, przybywającym do kaplicy w dniu świętego Baptysty czyli 24 czerwca. Odtąd używało się już tylko jednej nazwy.
Kaplica pełniła pomocniczą funkcję duszpasterską dla parafii aż do erygowania nowej.
No to teraz dwa pytania:
KTÓREJ PARAFII PODLEGAŁ TEREN PRĄDNIKA CZERWONEGO?
KIEDY ROZPOCZĘTO TWORZENIE NOWEJ?
Na wczorajsze pytania były odpowiedzi w wykonaniu Caffe0with0milk, Proobana (który co prawda chory, ale nie daje się wyłączyć) i Sprawymiasta.
Szerzej o tym jeszcze jutro :)