Internet mi wczoraj ukradli i myślę sobie: no nic, napiszę notkę i zabiorę ją do pracy, a więc NADEJSZŁA WIEKOPOMNA CHWILA NA SKORZYSTANIE Z PENDRAJWA, co to mi go Sprawymiasta sprezentował. Wyciągnęłam z szuflady pudełeczko, obrzuciłam czulym spojrzeniem obły kształt i aksamitną fakturę urządzonka, podłączyłam... po czym powiedziało nieludzkim głosem, że będzie szukać sterowników... w internecie, rzecz jasna, skoro nie znalazło w czeluściach twardego dysku... taaa... Albowiem przezorny zawsze ubezpieczony i wykonuje takie czynności wcześniej, a nie jak już pożar. Czyli sama sobie jestem winna. I apiać na dyskietkę i domaganie się od kolegi na fabryce, który jedyny dysponuje stacją dyskietek, żeby mnie na chwilę puścił...
Ranek jest niezwykle długi, gdy nie ma netu: można zrobić przepierkę, spisać wydatki z całego tygodnia, przeczytać W poszukiwaniu straconego czasu. A gdy zadzwoniłam do DOSTAWCY, okazało się, że pół Krakowa tak miało, bowiem coś tam zmieniali, mieli się uporać do siódmej, ale prace się przeciągnęły. Pół Krakowa... chwalipięty... niby że pół Krakowa płaci 89 zł za internet? Bo ja to raczej myślę, że tylko ja i może jeszcze jakiś wariat. Przy czym ja to już niedługo, tylko do wakacji, wtedy poczekam sobie w domu na tych magików, żeby przyszli, zabrali modem i wyjęli mi kabelek ze ściany... a potem poczekam sobie pewnie tydzień, żeby przyszli z nowym modemem od nowego dostawcy... ale może za 59 zł tylko?
Ale to pieśń przyszłosci. Dziś - wyspana (do siódmej!) - kontynuuję wątek balzakowski. Kiedyś, dawno temu, czytałam sporo tej produkcji, korzystając z dzieł wybranych 24-tomowych, nabytych przez Ojczastego. Tu jeszcze jedna dygresja. Jednak mówcie co chcecie, WTEDY ciągle wychodziły dzieła wybrane, zebrane, wszystkie... mnóstwo tego w domu stoi: brązowy Mickiewicz, granatowy Słowacki, beżowy Sienkiewicz, szary Czechow, bialy Szekspir, szarozielony Tołstoj, ciemnozielony Żeromski, seledynowy Balzak, jasny Gogol, brudnoszary Staff, czekoladowy Prus... teraz już tego nie ma... owszem, księgarnie pełne, ale raczej seriami, prawda? A mnie ciągle kusi ten 10-tomowy Bałucki w kolorze ecru, co leży na oknie w antykwariacie przy Krowoderskiej, za marny piniondz... tylko gdzie ja go niby postawię?
Więc Balzak jest seledynowy. Czyżby jeden z jego szlafroków był w tym kolorze?
Czy w nim właśnie paradował w rezydencji pani Hańskiej w Wierzchowni na dalekiej Ukrainie?
A była to jedna wielka galeria sztuki! Wisiały tam gęsto obrazy Rembrandta, van Dycka, Watteau. Sam Balzak tak o niej pisał:
"Ujrzałem mały Luwr, świątynię grecką, ozłoconą zachodem słońca, wznoszacą się nad doliną."
Samej służby było TRZYSTA osób. Do końca Francuz bezinteresowny nie był w tej swojej miłości do Eweliny: "z eksportu drewna dębowego w Wierzchowni uzyskałbym aż 1 mln 200 tys. franków..."
Monsieur Balzac nie poprzestał na jednej podróży do Wierzchowni. Następnego 1848 roku wybrał się aż dwukrotnie, w lutym i we wrześniu, w tę daleką podróż - za każdym razem zatrzymując się w hotelu Pod Białą Różą na Stradomiu 13. DZIŚ WIDOK Z PODWÓRKA W KOLORZE.
Po duższej przerwie w podróżach pani Hańska i Balzak pobrali się w połowie marca 1850 roku w Berdyczowie. Po raz ostatni przybył pisarz do Krakowa w sobotę 4 maja 1850 roku wraz z nowo poślubioną małżonką. Kraków powitał ich mrozem i śniegiem, niezwykłym o tej porze. Dobrze poinformowany Czas donosił:
"Znany romansopisarz francuski p. Balzac wraz z małżonką swoją, z domu hr. Rzewuską, zatrzymał się w hotelu Pod Różą, w przejeździe do Paryża."
Madame Hańska-Balzakowa pisze do swojej córki Anny:
"Kochanie - przyjechaliśmy do Krakowa o trzeciej rano. Mieszkamy w hotelu Pod Różą, w znakomitym, obszernym czystym pokoju na piętrze, z wygodnymi łóżkami. Delektuję się wyśmienitą kawą ze śmietanką, prawie tak dobrą jak w Wierzchowni. Mąż czuje się fatalnie. Przybył tu w stanie skrajnego wyczerpania fizycznego i psychicznego. Nawet nie chciał odwiedzić katedry wawelskiej, co zwykle lubił czynić. Chore oczy i serce odmawiają posluszeństwa."
W niedzielę po południu państwo Balzakowie opuścili Kraków, by już nigdy razem tu nie wrócić.
Źródło: Zbigniew Święch - Skarby tysiąca lat
JAKIE BYŁY DALSZE LOSY PARY?
GDZIE SPOCZYWAJĄ ICH DOCZESNE SZCZĄTKI?
KTO NIÓSŁ KOŃCE KIRU OKRYWAJĄCEGO TRUMNĘ BALZAKA?
Tak, wiem, to ostatnie pytanie jest GENIALNE :)))
Wczorajsze pierwsze wiedział Prooban, a drugie Farfallapl.
Coś mi tu jakąś akcję reklamową rozwijacie? :)Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24