Ja wiedziałam, że KIEDYŚ do tego dojdzie, że będę musiała płacić mężczyznom za oglądanie mnie nagiej, ale ŻEBY JUŻ? Dawałam sobie jeszcze ze 20 lat... a tu musiałam zacząć wczoraj...
Bardzo przyjemna niespodzianka czekała mnie już na wstępie: pani recepcjonistka pobrała ode mnie... nie, nie krew do analizy, nie... 80 zet za wizytę... Pan doktor macał mnie po nogach i powtarzał TO BARDZO DOBRY KIERUNEK, BOTANICZNA (no niby ta neurologia kliniczna, co jestem zapisana na nią na luty). Bo mi tam zrobią tomografię i EEG. I w ogóle mają tam przychodnię leczenia bólów głowy czy cóś. No już się cieszę!
Na dzisiaj, z racji tego, że poszłam do przodu na palcach, a potem do tyłu na piętach - neurologicznie jestem w porządku! Nie ma jak XXI wiek i najnowsze metody badań! Będę brała przez kilka dni TABLETECZKI, żeby zobaczyć, czy coś dają, o. Sugeruje pan dochtór, coby zrobić trzy badania na niedoczynność tarczycy (też coś, czy ja mam wole!) i cztery prześwietlenia kręgosłupa szyjnego. Może ja sobie zamienię hobby z podróży europejskich na zwiedzanie klinik i przychodni? Finansowo na to samo wyjdzie pewnie.
Poza tym była u nas na fabryce wariatka, ale o tym już jutro.
Dziś czas kontynuować dzieje ul. Stradom, bo gdyby tak - przez przypadek - wyszło słońce - to może bym pojechała zaraz na jakąś sesyjkę... trza być gotowym...
Wszystkie wczorajsze zagadki padły ofiarą... dociekliwości Nadjam, Proobana i Czagnes.
To już w sumie wiecie, jak to z tym kościołem św. Jadwigi było: że Kazimierz Wielki ufundował, że dokończyła fundacji jego siostra Elżbieta Łokietkówna, że osiedli przy nim Bożogrobcy z MIechowa, że dedykowano go św. Jadwidze Śląskiej, że wielokrotnie trawiły go pożary, że ostatecznę klęskę przyniósł potop szwedzki i potem - z inicjatywy energicznego prepozyta (czyli przełożonego konwentu) ks. Augustyna Wolskiego - wystawiono nowy barokowy kościół, który konsekrowano w 1674 roku. Ołtarz główny miał w kaształcie grobu Chrystusa w Jerozolimie.
Bo w ogóle potop szwedzki to była katastrofa dla Stradomia! Niemal stuprocentowe zniszczenie tego przedmieścia! Zwyczaj był przy obronie miasta, że wypalano przedmieścia dla stworzenia dogodnego pola ostrzału dla artylerii! Więc najpierw kierujący obroną Krakowa "oczyścił przedpole", no a potem dokończyli dzieła Szwedzi oblegający Wawel. Wówczas bezbronny Stradom stał się bazą dla nich. Jeszcze w 1662 roku pisano w lustracji:
Na Stradomiu żadnego domu ani kamienice miejskiej dotąd nie masz.
A' propos:
KTO DOWODZIŁ OBRONĄ KRAKOWA W CZAS POTOPU?
Wracając do naszego kościoła i klasztoru - służył on Bożogrobcom do roku 1796. Wówczas kościół i klasztor przejęli Austriacy, którzy kilka lat później przekształcili je w budynek klasycystyczny i pomieścili w nim urząd celny. Mieścił on się tam do 1815 roku. Potem była tu poczta, potem komenda krakowskiego korpusu wojsk austriackich, potem - do 1939 roku - dowództwo krakowskiego okręgu Wojska Polskiego, a po II wojnie światowej też był czasowo zajmowany przez WP.
Jutro pokażę może fasadę dawnego klasztoru, a dziś macie kościół od podwórka. Bowiem - jak już pisała u siebie Farfallapl - dawny kościół wtopiono w budynek mieszkalny! Tak, dziś są tam mieszkania, i choć z jednej strony musi to być ciekawe - mieszkać w kościele :) ale z drugiej - nie za bardzo bowiem w budynku działa przedsiębiorstwo U Jędrusia (produkcja pierogów mrożonych i takich tam) - nastawiali bud i budek, bez przerwy kręcą się samochody dostawcze, a z licznych rur bucha para i ogólnie jest niezbyt przyjemnie, jak to widać zwłaszcza na prawym zdjęciu.
No ale jest to ciekawostka, warto idąc Stradomiem wstąpić do UWAGA! OTWARTYCH! ŻADNYCH DOMOFONÓW! bram i obejrzeć sobie prezbiterium średniowiecznego kościoła św. Jadwigi, w którego oknach powiewają firaneczki :)
Wejście bramą pod numerem 14 - bliżej Dietla - pozwoli zobaczyć kościół od południowego boku. Potem trzeba wrócić na Stradom, wejść w bramę nr 12 i tam obejrzeć sobie prezbiterium.
Druga zagadka na środę to:
GDZIE ZBUDOWANO NOWY URZĄD CELNY?
I oto przy dźwiękach Jozina z bazin ruszam w nowy dzień! Donfrafrequezz, dzięki za linka! Co za odkrycie! Niech żyje Ivan Mladek!