Siedzimy z Córunią i oglądamy film francuski. To jest taki film (Mina Tannenbaum), który Córunia zapamiętała ze swego dzieciństwa; że ja go niby oglądałam i płakałam. Minęły lata, Córunia ciągle to pamięta, ściągnęła go więc, ale nie było napisów. No i otóż siedzimy, oglądamy, ja trudnię się dodatkowo tłumaczeniem na polski, a Francuzy jak to Francuzy, szybko mówią. Pada tekst ze strony tytułowej bohaterki:
- J'en ai marre!
Pada fachowe tłumaczenie ze strony Waszego Przewodnikapokrakowie:
- Mam tego po uszy w nosie!
Minęły cztery dni, ja ciągle słyszę od Córuni, przy każdej okazji: mam tego po uszy w nosie... prędko nie zapomni...
Zaś w piątek udałam się do Pana Dochtora do kontroli. Ludzi przed gabinetem huk, udało mi się dostać do środka równo w godzinę po wyznaczonym terminie. Pan Dochtór powiedział, że to straszne, co się dzieje, ja dorzuciłam, że DRAMATYCZNE, ale jakoś nie zwrócił uwagi i... wyszedł. Że on już dłużej nie wytrzyma.
Cóż, spokojnie wyciągnęłam z torby Maigreta i pogrążyłam się w lekturze. Po dwóch kartkach Pan Dochtór wrócił w lepszej kondycji. Ciekawe, czy coś golnął. Potwierdził moje przypuszczenia, że wysypka to rezultat spożycia nektarynki, a nie antybiotyku (dramatycznie dużo jest takich reakcji na nektarynki ostatnio) i zalecił dalszą kurację. Ciekawe, czy to dlatego obudziłam się dziś z podbitym prawym okiem. Albo... U Córuni nocowała przyjaciółka, czyżby to one dwie tak mnie załatwiły? Całe szczęście, że z uwagi na upał nie zamierzam nigdzie wychodzić. W domku najchłodniej :)
Za to skończę chwilowo historię Domu Pod Globusem.
W czasie remontu gmachu w latach 20-tych XX wieku nastąpiły też zmiany użytkowników lokali handlowych, tych przeznaczonych na wynajem. Część parteru zajęła znana krakowska firma papiernicza.
Od razu pierwsza zagadka: CZYJA TO BYŁA FIRMA?
Zaraz po wyparciu Niemców z ziem polskich, na początku 1945 roku, przystąpiono do reaktywowania Izby.
Przedwojenni działacze zabezpieczyli budynek, a także urządzenia i sprzęt pozostawione przez niemieckich użytkowników. Reprezentacyjne pomieszczenia były zdewastowane i ogołocone z wartościowego wyposażenia, wielkie straty poniosło też archiwum i biblioteka. Niemieccy żołnierze ufortyfikowali się bowiem na II piętrze. Zniszczono przepiękne malowidła Mehoffera, a stylizowane w formie kwiatów świeczniki zastąpiono pospolitymi lampami. Sala konferencyjna została pozbawiona stiuków i przepołowiona, a piękny hall Izby zamieniono w długi i ciemny korytarz. Co można było - zrabowano i wywieziono, a czego się nie dało - zniszczono. Archiwum sprzedano na makulaturę.
Wezwano polskich pracowników do stawienia się do pracy, a dawny dyrektor biura Izby - Henryk Mianowski - przystąpił do odtwarzania biura. Początkowo te działania uzyskały aprobatę władz. Szybko jednak następowały zmiany. Ponieważ państwo mialo sprawować kierowniczą rolę nad całością życia gospodarczego, rozciągnięto kotrolę również nad prywatnymi, średnimi i drobnymi warsztatami. Zakres działalności Izby zmniejszał się w miarę postępującej nacjonalizacji przedsiębiorstw. Reprezentacja i obrona interesów przedsiębiorców przestała być zasadniczym zadaniem Izby. Odtąd Izby zostały wezwane do tworzenia zrzeszeń branżowych. Miały ustalać normy produkcji dla poszczególnych branż, tak by wykonano plan narodowy. W 1947 roku zaczęła się "bitwa o handel", która miała wyeliminować przedsiębiorstwa prywatne, grożące wszak odrodzeniem się kapitalizmu. W przeciągu 2 lat zlikwidowano w Polsce około 50 tys. prywatnych sklepów. Miały je zastąpić tzw. PDT czyli Państwowe Domy Towarowe.
Zaglądam czasem na taki fotoblog http://zurlopu.blox.pl/html poświęcony widokówkom z czasów PRL i właśnie PDT-y są częstym tematem tych widokówek, jako sztandarowe osiągnięcie państwowego handlu :)
GDZIE W KRAKOWIE POWSTAŁ GŁÓWNY PDT?
Budynek Pod Globusem przetrwał do końca istnienia Izby Handlowej i Przemysłowej. Została ona zlikwidowana 30 czerwca 1950 roku na kilkadziesiąt dni przed setnym jubileuszem i gmach przeszedł w ręce nowych użytkowników. Na piętrach ulokował się Komitet Powiatowy PZPR w Krakowie, a na parterze Hurtownia Centrali Spożywców, a potem sklep tekstylno-odzieżowy.
W 1953 roku w związku z przebudową linii tramwajowej przebito podcienia w narożniku ulicy Basztowej i Długiej. W tym wypadku uszczerbek dla architektury gmachu był nieznaczny, ale w 1968 roku zdjęto skorodowany globus z hełmu wieży, a szczególnie dotkliwą stratą była dewastacja wyposażenia Sali Posiedzeń. Zamalowano m.in. polichromię na ścianach. Część mebli uratował prof. Estreicher - przejął je na rzecz Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie.
Kolejna zagadka:
CO ŁĄCZYŁO PROFESORA Z TOWARZYSTWEM?
GDZIE JESZCZE PRZEBITO TAKIE PODCIENIA I W JAKIM OKRESIE?
Nowy okres w dziejach Domu Pod Globusem zaczął się, gdy przejęło go w użytkowanie Wydawnictwo Literackie. Stało się to w latach 1972-1975. Przeprowadzono remont całego budynku i zaadaptowano parter po sklepie tekstylnym na księgarnię Domu Książki, objętą patronatem firmowym Wydawnictwa. Również Wydawnictwo zainicjowało w 1975 roku rekonstrukcję globusa wieńczącego wieżę, widocznego na zdjęciu. Nie powtarza on jednak zbyt wiernie pierwowzoru: zmieniono jego symbolikę przez brak pierścienia zodiakalnego i skrzydełek Merkurego. Pojawiły się za to inicjały Wydawnictwo Literackiego.
Podczas ostatniej konserwacji w latach 1986-90 przywrócono oryginalne wyposażenie gmachu, częściowo je rekonstruując.
Źródło:
1. Zbigniew Beiersdorf, Jacek Purchla - Dom Pod Globusem, Wydawnictwo Literackie 1988
2. Aniela Kiełbicka - Izba Przemysłowo-Handlowa w Krakowie 1850-1950, TMHiZK 2003
Na poprzednie zagadki odpowiedzieli: Jacek75 i Saxony3.