Tak sobie czasem myślę. I myślę. Myślenie ma przyszłość, mówi babcia. A może to przyszłość myśli? O tym jaka ma być. No właśnie jaka? Najlepiej żeby wszytsko było super. Super dom, super samochód, super praca. Ale żeby tak było trzeba sobie coś postanowić. Podjąć DECYZJĘ. Tak, w najlepszym razie coś postanowię, w najgorszym dotrzymam słowa. Pójdę na super studia. Na takie, po których ktoś obieca mi super przyszłość. Bedę miała super duże pieniądze. A jak już będę je miała, to rzucę wszytsko w cholerę. Kupię maszynę do pisania. Taką zardzewiałą najlepiej. I napiszę sobie swoją własną przyszłość. Ze wszystkim SUPER. I zrobię sobie coś. Nos sobie zrobię, bo podobno wystaje. Albo płaski brzuch sobie zrobię. A nie, to czasem boli. Może zrobię sobie serce? Takie nowe, żeby jakoś mocniej biło, bo po kawie, papierosach i alkoholu nie czuję nic. Wiem. Mózg. Tak. Rozciągnę zwoje mózgowe i zrobię z nich firankę, żeby już nigdy nie decydować. O niczym. Nigdy.