jejuś wreszcie wolne *.*
wczoraj przeżyłam kolejny już koniec świata, hahahaha. po szkole pojechałam z mamą na zakupy, a wieczorem sprzątałam. dziś, nie wiem jak to zrobiłam, ale wstałam na 7:00 do kościoła, jak wróciłam, położyłam się na troche, a później znów sprzątałam. do południa pojechałam z domi do słonecznej bo takie tam małe prezenty, po południu wbiła sylwia i poszłyśmy na spowiedź i ostatnie roraty. po roratach zostałam na dworzu i tak sraasznie zmarzłam, że nie mogłam się rozgrzać, mimo, że byłam ciepło ubrana :<
tak jakoś nie chce mi się tych świąt i tego "słodzenia" rodzinnego. ale choinki, ozdoby, to jest coś *.* sylwestra mam jeszcze niezaplanowanego i nic się nie składa ku temu, żeby go planować, więc jeszcze nie wiem jak to będzie w tym roku, jakoś tam musi. spadam spać bo dziś nie jestem do życia kompletnie.