wczoraj zrobiłam jeszcze 8 min legs ;>.
dziś od rana już nożyce, przysiady, bo później koncert więc wieczorem nie będę ćwiczyła, ale za to będę wciąż w ruchu.
jedyną wadą dzisiejszego dnia jest obiad - kasza z mięsem w sosie gulaszowym, kochany tatuś powiedział że jak nie zjem to będzie źle.
nie chcę Tedemu robić na złość, a pozatym wiem że to spalę, więc wcisnę w siebie to świństwo, choć nie wiem jak to zrobię bo nienawidzę jeśc czegoś czego sama sobie nie przyrządzę;/. nawet jeśli robi to Tede, który notabene jest dobry w kuchni.
w niedzielę jakaś komunia, świetnie lol.
dziś: poł jogurtu, maleńkie chrupkie z 3/4 łyżeczki dżemu
szklanka soku marchewkowego (odkryłam że zawiera cukier) więc go wyrzuciłam od razu -.- szkoda tylko że nie przeczytałam składu przed wypiciem)
4 suszone śliwki.
będzie jeszcze trochę tej kaszy i jakaś maleńka kanapeczka.