to jest z miesiąca na miesiąc coraz bardziej nieuchwytne
wpadłszy w przerębel, niepotrzebnie tylko wierzgam i skaczę:
ściana lodu, jak z noży, wbija mi się w biodra
napisałem dziś kolejny rozdział w ciągu pół minuty
ale czuję, jakby mnie napojono herbatą z torebki
tą tańszą
jakby się raz na tysiąc lat otworzyły dla mnie niebiosa,
żebym w ślepym półbiegu, zgarbionym quasitruchcie
wciąż wierzył, że na trasie stoi chłopiec z wodą
i czeka - jak na czempiona, a na odległej mecie
lśni puchar szczerozłoty, który mi swym blaskiem
trudy sprintu odpłaci jak niemiecki baron
zrozumiałem, dziękuję, kwiaty do odbioru
patrzę w niebo, które ciemnieje po zachodzie
patrzę - i naraz wierzę bez zwad i tłumaczeń
siada mi w piersi szczere przekonanie
po prostu, z głębi ducha
więc chyba dlatego
smak knykci w zadumie i pamięć mięśniowa wysięgu do bekspejsa
ars est celare artem
każdego dnia się kłaniam, każdego - prostuję
każdego dnia tęsknię, a potem - zamieram i słabnę
widzisz?
zrozum