after two days in the desert sun
my skin began to turn red
after three days in the desert fun
i was looking at a river bed
and the story it told
of a river that flowed
made me sad to think it was dead...
(america)
dawno nie byłem taki zagubiony.
w zasadzie ostatni raz... no właśnie -
to jest największy problem, najśmieszniejszy gag w tym wszystkim
- nie pamiętam. i, kurwa, ta dzika sentencja
prześladuje mnie ostatnio jak papież niemowlę.
'ej, stary, przecież już mnie o to pytałeś!
ziomuś, pokazywałem ci już cztery razy!
jak to: nie wiesz? sam mi to tłumaczyłeś wczoraj...'
dobrze, że chociaż pamiętam ciebie.
i to jak kolorowo! - dziś, jadąc do domu,
znowu wracałem jakby z częścią ciebie w sercu,
chociaż od prawie roku...
dawno nie byłem taki zagubiony.
nie wiem, po co, dlaczego, i coraz bardziej niechętnie
wiodę ten dumopędny kiedyś lajfstajl śmiecia.
przeplatam go w dodatku epizodami dobroci,
obowiązkowości, pokory, kurwa, od pół roku
nawet od straży miejskiej - nic! - ani mandatu.
a kiedy już doń wracam, to wracam do pustki.
jak warto było łoić wciąż te kasztelany,
choć już się dość miało - lecz przecież trzy zostały! -
może mi unaocznić smród wymiocin z syfonu,
zastany o poranku. i bezprzytomne spojrzenia
na tych przytomnych ludzi, na mydlane bańki,
na półkę z kretem w żabce, na ekran, czy przypadkiem
nie napisałaś znowu - ...lecz byle nie w lustro.
dawno nie byłem taki zagubiony.
to niesprawiedliwe, nie zasłużyłem sobie i nie zapracowałem
na tę pustkę, na bezsens, na niesmak już wtedy,
gdy drżącą ręką rozsuwam drzwi lodówki w sklepie.
straciłem płynność, całując się w styczniu z gruntem.
straciłem płynność...! - i nie wiem, jak mam ją odzyskać.
bycie prawdziwie bogiem raz na tydzień - góra! - wcale mnie nie urządza.
chcę się upłynnić znowu... ale już chyba nie umiem.
nie stać mnie zresztą na to - i to w każdym sensie.
nie stać mnie, ale jednak wciąż zaciągam kredyt,
którego spłata nakarmi wszystkie pokolenia
w rodzinach wszystkich murzynów, z których lałem w mieście.
dawno nie byłem taki zagubiony.
przede mną pustka, absolut (heh), nicość, czarna dziura.
przede mną żółta droga: depczę po swych rzygach,
po swoim bezsensie istnienia. dobrze, ze choć za mną
piękne i czyste słońce. może to od niego
tak mi okrutnie pot cieknie po plecach...
you see ive been through the desert on a horse with no name
it felt good to be out of the rain.
in the desert you cant remember your name
cause there aint no one for to give you no pain...
(america)