To takie piękne i podnoszące na duchu uczucie, kiedy jesteś z kimś blisko 4 lata (nikt nie wie kiedy to zleciało..), a nadal masz ochotę krzyczeć "Boże, jak ja go kocham!"
Kiedy spotkasz sie z Nim po kurewsko ciężkim dniu, widzisz jego twarz i wiesz, że wszystko będzie dobrze. ("będzie dobrze" :p)
I kiedy wiesz, że warto przebaczać i dawać sobie nawzajem szanse, bo jedno bez drugiego nie jest tą samą osobą.
Kiedy Twoja mama traktuje go jak syna, a on ją uwielbia.
Albo wtedy, gdy usłyszysz dawno zapomniane piosenki Michaela Buble i masz ochotę rozpłakać się ze szczęścia.
I teraz uwaga: można juz rzygać tęczą.
;)