Hej, jak tam po weekendzie?:)
My cały przesiedzieliśmy w domu, ciesząc się ostatnimi wolnymi dniami Kacpra. W sobotę trochę źle się czułam dlatego nic nie napisałam...
Chciałam się Wam trochę wyżalić. Otóż moje włosy , które nigdy dotąd nie były w żaden sposób problematyczne , przez te Londyńską wodę stały się kupą siana. W dodatku strasznie się plączą i wypadają a po czesaniu boli mnie cała skóra głowy. Nie pomagają odżywki i inne pierdoloty. W Stanach było to samo, straciłam tam połowę czupryny, podejrzewam, że jak jeszcze raz zmienię kraj zamieszkania to zostanę łysa...
I w dodatku na twarzy wyskoczyło mi kilka pryszczy, fu. Mam nadzieję ,że to akurat przez miesiączkę... ta swoją drogą, też nie lepsza. Dała się mocno we znaki, niestety. Czy Wy też tak macie dziewczyny? Że jak zmienicie klimat i otoczenie, Wasz organizm wariuje i dostajecie po tyłku?
Właśnie wróciłam z kolejnego interview w agencji niań (the little ones). Rozmawiałam tam ze swoją opiekunką, Asią, oczywiście polką, wszędzie nas tu pełno. Tak więc ta agencja ma fajną propozycję. Otóż 10+ funtów/h ,praca legalna, na umowę, ze wszelkiemi opłacanymi przez pracodawcę skłądkami. BAJKA! :) Teraz trzymajcie kciuki żeby szybko udało się nam coś znaleźć.:)
Całusy! :)