Weekend. Nareszcie. Wyśpię się w końcu, przynajmniej tak mi się wydaje, zobaczymy, co jutro rano rodzice wymyślą. Kolejne mycie garnków o 7 rano lub wyciąganie ze zmywarki? Ewentualnie może być tłuczenie każdą szafką w kuchni lub zdecydowanie za wczesne przybycie Rafała do domu, który krzyczy przez 15 minut, siedzi w domu godzinę i wybywa do swojej pięknej. Chyba ich pozabijam, jak mnie jutro obudzą za wcześnie.
Po weekendzie trzeba przetrwać tylko 5 dni szkolnych i będzie cacy. W tym 3 biologie (kto wymyślił to pierdolone zastępstwo? Zdecydowanie wolę religię od biologii, można się wyspać lub pouczyć z geografii), tylko jeden sprawdzian i jedna poprawka, na którą raczej pójdę.
Dzisiejsza lekcja w bibliotece za szybko minęła. Mogłabym godzinami siedzieć przy książkach i patrzeć na tytuły, układać i przekładać, czytać to, co jest napisane na okładce i wypożyczać to, co mnie zainteresuje. Zdecydowanie lepsza jest lekcja biblioteczna od nudnej fizyki, na której gdyby nie to, że musimy coś pisać, spałabym przez 45 minut i trudno byłoby mnie dobudzić.
Dzień zaliczam do udanych. Gdyby nie liczyć wyzwisk, 'obrażania się' ze Stefcią i tego, że pani nie chciała mnie wypuścić do ubikacji na 6 lekcji, bo 'nie można się kręcić po szkole'. I tak wyszłam, mówiąc, że idę po papier dla dziewczyn, które stroiły naszą klasę.
Gra w wisielca na WOSie też była całkiem całkiem, gdyby nie to, że Stefcia cały czas dawała prawie to samo i po kilku literkach od razu wiedziałam, jakie to słowo.
A teraz książka na mnie czeka, także żegnam.
'Ludzie bowiem mogą zamykać oczy na wielkość, na grozę, na piękno, i mogą zamykać uszy na melodie albo bałamutne słowa. Ale nie mogą uciec przed zapachem. Zapach bowiem jest bratem oddechu. Zapach wnika do ludzkiego wnętrza wraz z oddechem i ludzie nie mogą się przed nim obronić, jeżeli chcą żyć. I zapach idzie prosto do serc i tam w sposób kategoryczny rozstrzyga o skłonności lub pogardzie, odrazie lub ochocie, miłości lub nienawiści.'