Czuję, że tutaj mogę zachowywać się swobodnie i być sobą, choć nie do końca wiem co to znaczy. Już dawno temu pogubiłam się w tym jaka jestem. Niekiedy nawet ciężko jest mi stwierdzić co tak naprawdę lubię. I nawet nie chodzi tu o tak zwane "maski", a o moją zmienność. Kompletnie za sobą nie nadążam. Tym bardziej współczuję ludziom, którzy próbują to robić. Chociaż odnoszę wrażenie, że już nie ma nikogo takiego. Zbyt samotnie się czuję by sądzić, że ktoś jeszcze faktycznie to robi. Lecz poniekąd sama tworzę idealne warunki dla tej samotności. Paradoksalnie strasznie jej nie lubię. Wizja samotności mnie przeraża. Ale to chyba normalne u ludzi, tak sądzę...
Poza tym ostatnio ktoś, kogo miałam za przyjaciela zaczął mnie zawodzić. Rzadko kiedy tak kogoś nazywam i naprawdę nie lubię się w tej kwestii mylić. To tylko umacnia mnie w tej samotności. Nasilają mi się przez to stany depresyjne. Mogłabym całe dnie leżeć w łóżku i nie robić kompletnie nic. Mam z tego powodu ogromne poczucie winy.
Piszę o takich banałach, że aż jest mi trochę głupio. Żeby chociaż w jakiś sposób mi to pomogło, a wątpię by tak się stało.
Mam jedynie cichą nadzieję, że żaden znajomy tutaj nie zajrzy i nie powiąże tych wypocin ze mną. W takich okolicznościach chyba zapadłabym się pod ziemię.