Jak lampiony my dwoje
Daleko, a wydaje się że blisko... Że tuż obok, nie wiesz że ja nic że nie ten moment, że nie chcę, Ty coraz bardziej się przybliżasz, nie dostrzegając skorupy którą się otaczam, choć podświadomie ją wyczuwasz, delikatnie zdobywając palcami moje blade ciało. Myśli moje nie dopuszczają Cię do siebie, nie pozwalają przejrzeć się na wylot, obnażając mnie z i tak już bardzo ubogich uczuć. Czy one kiedykolwiek wyjdą na wierzch? Czy jesteśmy do tego zdolni? Czy spełni się wspólny sen o mocnym fundamencie, na którym można się wesprzeć w najtrudniekszych chwilach, gdy deszcz wieje w twarz, wiatr pada wielkimi kroplami, ciężarówka przytrzaskuje najmniejszy palec u stopy a komoda chce rozjechać?
Tobie zależy, racja? Staraj się. To nie wysiłek dla mnie odejść bez przyczyny. Nie przyzwyczajam się. Lecz zatrzymaj mnie przy sobie. Kochaj, pieść, otulaj, głaszcz słowami. Oboje pragniemy tego. Tak będzie. Wiem. Wiemy wspólnie.
Czekam.