Wyszedłem z domu by wejść na grzbiet nieboskłonu
i skoczyć bez spadochronu, choć mam lęk wysokości,
poczuć piękno wolności, znowu biec na oślep
i nawet nie waż mówić się, że nie dorosłem,
bo ile to już wiosen tak slalomem dryfuję zaiste
klucze wiolinowe wskazują mi drogę przez system,
nie jestem nazwiskiem na liście by jak one przestać istnieć
zanim wyłoni swe skronie następny pierwszy przebiśnieg
chcę zwycięstw, nasze marzenia to misje na teraz,
a wszystkie wytyczne to wizje, które wybierasz
od zera do gwiazd i mogę czas poprzebierać w literach
dobierając takich szat, by nie poznał go zegar
i na bujanych fotelach za 50 lat...
i na bujanych fotelach za 50 lat...
dlatego te chwile wciąż...
Te chwile chcę pamiętać, gdy nadejdzie moja senna puenta,
chciałbym wiecznie czuć tak wiele magii jak Tolkiena legenda.