Booom!
Walnęło znów! To pomniejszy kamyk. Jeśli pomniejszym kamykiem, można nazwać skałę wielkości pięści. Taka pięść, szczególnie twarda jak skała, mogła by zabić zdrowego człowieka (Ale nie maga). Ot, tutaj - nagle - jak to w dzikich, pseudonieprzewidywalnych historiach bywa - pojawia się moja postać.
Jest średnio nijaka, bardziej nijaka, niż wcześniej wspomniane kamienie.
Cóż, kamienie zazwyczaj mają to do siebie, że ciągnie je ku dołowi - gdzie dół dyktuje grawitacja. Tej nigdy nie można przebłagać, chyba, że jest się magiem. Nieszczęsnym zbiegiem wydarzeń, surowa była i jest nadal w tym temacie "grawcia", a moja głowa znalazła się akurat w odpowiedniej chwili i czasie, by podobnym kamykiem wielkości pięści oberwać.
Boom... to trochę mniejszy kamyk, leczy tym razem - szczęśliwie - obok ucha.
- Ale błagam, to już będzie z trzeci z rzędu
- Huh, hah! - zawołał bożek, fotoblożek.
- Ale ja nie chcę prowadzić fotobloga! Wyrosłem z tego... jestem stary, zwapniały i...
Tu nie dokończył, bo cała jego świadomość skupiła się na uniknięciu następnego kamienia
- JESTEM ZA STARY NA FOTOBLOGAAaaaaaaaaa!...
TRZASK! Kamień w oddali. Pękł, rozbijając się o inną skałę.
- Może jednak powinienem? Przecież to chyba nic złego...
Plum! Znów coś spadło na ziemię, ale wyglądało dość przyjaźnie... tak, jakby banan... Albo zakrzywiona laska maga, w kolorze wściekłej żółci.
- Nie ma co ryzykować. Napiszę notkę.
25 PAŹDZIERNIKA 2016
27 PAŹDZIERNIKA 2013
25 LIPCA 2011
12 LIPCA 2011
8 MAJA 2011
25 KWIETNIA 2011
23 KWIETNIA 2011
15 KWIETNIA 2011
Wszystkie wpisy