To, że rozlewisko Ria Formosa jest pięknym miejscem doskonale widać już na zdjęciu otwierającym tę serię wpisów oraz na każdym, które można sobie wyszukać w Google. Ale to, że jest miejscem magicznym, trzeba poczuć...
A jest...
Najbardziej niesamowita rzecz jaką widziałem - zachód słońca nad piękną laguną, poprzecinaną gdzie-nie-gdzie zielonymi wysepkami, oddzieloną od oceanu wąskim skrawkiem plaży, z majestatycznymi samolotami przelatującymi tuż nad głową (i wcale nie robiącymi aż tyle hałasu, wbrew pozorom) i pociągami sunącymi z rzadka za plecami, wzdłuż wybrzeża - tak myślałem jeszcze wczoraj. Dzisiaj okazało się jednak, że to bynajmniej nie wszystko, co to miejsce ma do zaoferowania.
No bo wyobraźcie sobie - mimo całego piękna wszystkich zachodów słońca, one wszystkie szybko się kończą. A potem zapada zmrok... I ze zmroku wyłaniają się inne gwiazdy - wolno, jedna po drugiej, można by wręcz rzec, że nieśmiało. A jeszcze przed wszystkimi gwiazdami, jeszcze nawet zanim ostatni promień słońca schowa się za horyzontem, zapala się Gwiazda Wieczorna, zupełnie jakby dawała znak "Chodźcie, już można...".
Ale to nie wszystko! Gdy rozpalają się gwiazdy, budzą się także ryby! Najpierw nieśmiało wystawiają pyszczki lub trącają taflę wody płetwą, potem co odważniejsza wyskoczy na sekundę w akrobatycznym susie, a potem... Potem nagle, w momencie, którego się najmniej spodziewasz, wyskakują ich dziesiątki! I nie na sekundę! Odważnie skaczą sobie po powierzchni wody - zupełnie jakbyś puszczał kaczki - pokonując dobre kilka metrów! I znowu! I jeszcze raz! Ech...
Siedzisz zachwycony, myśląc, że to najbardziej niesamowita rzecz, jaką udało Ci się zobaczyć, kiedy nagle jedna z gwiazd na którą patrzyłeś, postanawia spaść...
A wokół - choć w ciemnościach nocy ich nie widać - przechadzają się bokiem kraby, machając do Ciebie szczypcami (podobno w taki sposób oddychają...), bo oceaniczny odpływ (ale to przecież rzeka!) odessał większość wody pozostawiając połacie nowego lądu.
I kolejny samolot wylądował...
I kolejny...
I jeszcze jeden...