Idź precz!
Lalko z pucu, kalkomanio wyższych uczuć
Powiedz, że z głodu nie sprzątasz już w domu
Nie zmywasz też naczyń, bo jeść nie ma na czym
Dźwięk jaki wydaje skóra gdy rozgrzana wtapia się w drugą; kolor między budynkami taki sam jaki ma zagłębienie obojczyków gdy ufnie wtulasz mi się w kark. To coś dziwnego, nienazwanego, nieokreślonego. Ten specyficzny wyraz oczu i ułożenie dłoni, cichy pomruk sygnalizujący wszystko. Zależnie od okoliczności cienie układają się w kształty znane chyba tylko schizofrenikom; pewne sekwencje i kombinacje zapachu, obrazów i dźwięków mam wyryte w czaszce, wbite w miękki pulsujący mózg. Takie zimne, obojętne, nieczułe. Z reguły takie nieco Twoje; różnimy się barwą wiesz? W moich odbija się niebo, w Twoich las. To coś tak abstrakcyjnego i absurdalnego, niezbędnego, potrzebnego! Serwujesz mi zwykle słodycz zaprawioną pieprzem, ja wolę serwować Ci miękkość, ciepło i ostrość.
L e j e ń, P a r i, no i ja. Doklejona, ale zawsze... Oczywiście na tym zdjęciu fragment Daniela ;> Stary, Paris nie umie zdjęć robić, o.