Spotykam ją coraz rzadziej, nie bywa już w miejscach, które kochała. Nie znam jej oczu, zapomniałam jak pachną jej rzęsy; zawsze nosiła na nich zapas szczęścia. Gdzie czas, kiedy całowałaś powietrze, czas, gdy w podskokach przemierzałaś chodniki Twoich miast. Kiedy szampan leczył wieczory, a pomarańcze miały smak błogich niedziel. Mówiła, że spotkamy się na wiosnę, 'wiosną tak pięknie umieram' - powtarzała z krwawiącym uśmiechem. Jej serce stało się jak park, gdzie wszystko jest spowite śniegiem. Park, który wszyscy omijają, 'to nielogiczne by chodzić do parku zimną' mówią. Gdybyś kiedykolwiek szukał jej serca, zostawiła je na jednej z ławek. Możesz je zabrać, jeśli chcesz. Należało do Ciebie.