We wszystkim chce być taki, jak starszy brat, więc bazgrolenie jest ostatnio na porządku dziennym. Nieważne, że chwyt ma jeszcze zupełnie przypadkowy. Nawet puzzle chciałby układać, wciskając je całą swoją siłą tam, gdzie widzi, że ich brakuje. Aż paluszki robią mu się białe, a buzia czerwona. Wspina się wszędzie, biega z dnia na dzień szybciej i szybciej i wciąż wydaje mu się, że potrafi więcej, niż w rzeczywistości. Tylko mówić, tak jak brat nie chce ;) Na razie nadaje w swoim języku i czasami ma pretensje, że go nie rozumiemy. Słodki ten mały bączek i zupełnie, przezupełnie inny od Nikosia. To jest chyba w tym wszystkim najfajniejsze, że przy drugim dziecku można doszukiwać się różnic, odnajdywać indywidualne cechy i cieszyć się tym wszystkim na nowo.
Właśnie zaczynamy trzecią serię gry w memory, podgryzając jabłka. Nikoś rozkłada karty, a Wojtuś przed chwilą odpadł po podbojach podwórka i chrapie słodko w łóżeczku. Mamy wolne i czuję, że powrót do pracy będzie bolał - tak nam dobrze idzie lenistwo... byle do ferii :)