wiem, że pojawiam się tu raz na ruski rok. wchodzę dość często i czytam wasze notki ale sama nie dodaje, bo o czym?
dieta zeszła na drugi plan, można nawet powiedzieć ze dziesiaty.
ale nie to mnie teraz martwi. tyle myśli. moja szkoła i to czy ukonczę ten rok stoją pod wielkim znakiem zapytania.
oblałam jeden egzamin, teraz został mi ostatni- najtrudniejszy na roku. jak nie zdam- wylatuję. jeśli jakos jednak uda mi się zdać to biorę warunek i idę dalej. nóż na gardle...
z pracą też nie wiem jak. od wtorku teoretycznie zaczynam nową, ale po tygodniu zobaczę jak na tym wyjdę i zdecyduję czy zostać jednak w starej czy zmienić. nie mogę w koncu zostac bez pracy
a zycie towarzyskie/ faceci a raczej ich brak mnie teraz nawet nie martwi.
naginam ostatnio tyle zasad moralnych, robię rzeczy o których kiedys bym nie pomyslała. sama siebie nie poznaję.
Cóż, chyba pojdę do piekła ;>