Wlasnie mi sie przypomnialo, ze zapomnialam o najwazniejszej sprawie w moim zyciu. Latwo jest sie zgubic w tym calym pojebanym owczym pedzie. Na szczescie sa tez rzeczy, ktore potrafia mnie w pore uratowac przed calkowitym zatraceniem.
Bo co jest wazne? Zycie? Czyje? Moje. Zapomnialam na chwile, ze to ja mam byc szczesliwa, ze to ja umre. Byle nie krzywdzic innych ludzi swiadomie i celowo. Pare mi to miesiecy zajelo, ale z usmiechem stwierdzam, ze wrocilam do siebie spowrotem i spelniam kazda swa najmniejsza zachcianke, i bede sie uszczesliwiac az do usranej smierci. I jeszcze zdobede wladze nad swiatem.