Na zdjęciu autor podczas Nocy Świętojańskiej w Darłowie w 2006, gdzie poprowadził słowiańskie obrzędy Kupalne.
Tutaj w trakcie łaczenia się z duchami przodków prosząc ich o pośrednictwo :-)
Zamieszkałem w Gironie (Katalonia). Utrzymywałem się z żebrania- pomocy z ambasady oczywiście nie otrzymałem. Stałem na zabytkowym, pełnym turystów deptaku .Godzinę dziennie, bo tyle mogłem wytrzymać mając gips do bioder i ciężkie kule. Ale wystarczyło na wynajęcie pokoju i skromne życie .Mimo licznych polskich wycieczek , ani razu ( !) ,przez te dwa miesiace , nie otrzymałem choćby grosika od rodaków mimo , iż wyjaśniałem swoje położenie siłą rzeczy- w języku ojczystym. Pomagali mi za to sami Katalończycy zarówno bezpośrednio datkami, zaproszeniami na domowe obiady, wożeniem na różne imprezy i koncerty ( czy my potraktowalibyśmy w ten sposób żebrzącego obcokrajowca ?) jak i pośrednio .Poznawałem świat pozbawiony sztywnych gorsetów (wyobrażmy sobie w polskiej szkole wywiadówki ,gdzie nauczyciele wraz z rodzicami spożywają wspólnie przygotowane posiłki, zakrapiane winem, co nie przeszkadza rozmowie o zachowaniu danego ucznia ), świat oparty na naturalnej otwartości i radości życia. Musiałem jednak wracać. Umierał mój ojciec. Stoczniowiec tak jak zresztą cała moja rodzina. Uczestnik strajków i w 70r. i w 80 r. W Człowieku z żelaza Wajdy jest taka krótka scena-w której kilku stoczniowców wynosi przed bramę drewniany krzyż i zaciąga wartę. Stoją dumnie ,z widocznym wzruszeniem. Jednym z nich jest mój Ojciec. Co pewien czas odtwarzam z DVD tę scenę. I patrzę z dumą na Niego. To był piękny i dobry człowiek.
Czas po śmierci Ojca staje się moim największym koszmarem. Dziewczyna, z którą byłem w Hiszpanii, odjeżdża psychicznie. Mieszkam w zimnym mieszkaniu z moją, będącą cały czas w gipsie nogą, nie jestem w stanie zejść do piwnicy po węgiel, aby napalić w piecu. Ani pójść do sklepu .Zresztą i tak nie mam pieniędzy i znowu głoduję. Sytuację ratują trochę pieniądze z odszkodowania za hiszpańską historię, ale rozchodzą się szybko na pokrycie długów. Nie mogę znależć pracy- nie posiadam mozliwości ruchu, jakiś zawodowych umiejętności ,ani wykształcenia . W tym czasie (97-98r.) w Polsce panuje głębokie bezrobocie. Mimo lansowanej przez SLD ideologii państwa opiekuńczegonie mogę uzyskać żadnego zasiłku czy innej formy pomocy materialnej. Nie pasuję pod przepisy. Wybieram więc ucieczkę do przodu i szykuję kolejny wyjazd. W księgarni ,gdzie szukam potrzebnych mi przewodników, zaznajamiam się z sprzedawczynią. Magda jest studentką biologii, która tu dorabia do stypendium, ale również marzy, aby wyjechać do jakiś egzotycznych i ciepłych krajów. Wspólnie opracowujemy szczegóły plan jest dość złożony. Najpierw podróżuję konno po Mongolii. Potem przez Tybet, Indie oraz drogą morską docieram do Afryki. Tam spotykam się z resztą wyprawy i jeepami podróżujemy od jez. Woodstock w RPA do Zanzibaru. Ekspedycja otrzymuje patronaty poszczególnych miast Trójmiasta i Uniwersytetu Gdańskiego. Ja podpisuję umowę na książkę relację z wyprawy oraz sprzedaję mieszkanie, aby pokryć koszty przygotowań i samej podróży. Cieszę się , ze na dłuższy czas opuszczę ten kraj. Mam dosyć ogólnego klimatu beznadziei i nijakości, kultu Biedy i Nędzy w mediach, disco-polo-polityki realizowanej przez SLD i Kwaśniewskiego. Mam dość obłudy i hipokryzji - ataków na Owsiaka ,Leppera w koszulce z Orłem Białym, gwałtownych przemian światopoglądowych wśród moich wykładowców na uczelni. Jeden z nich, były sekretarz POP-u ( miałem duże trudności ze zdaniem u niego egzaminów, ze względu na udział w strajkach) staje się dobrym znajomym abp Gocłowskiego. Rezygnuję ze studiów. W tym czasie mój dobry znajomy z opozycji, pospołu z księdzem kapelanem Radia Puls oraz byłym cenzorem i sb-kiem ,tworzą z diecezjalnej drukarnii, świetną maszynkę do prania pieniędzy. I mam dość Kazika z Kultu za jego zbyt trafne i gorzkie teksty, które tną jak brzytwa po sercu .Tęsknię za przestrzenią, za możnością bycia prawdziwym, bez wchodzenia w śliskie moralnie układy, za światem- w którym jest miejsce na radość, przyzwoitość i wolność.
Na 3 tygodnie przed moim wyjazdem do Mongolii odezwało się moje fatum. Gdy przechodzimy z Magdą przez ulicę na zielonym świetle, wpada na nas rozpędzony samochód. Jego kierowca tłumaczył się potem na rozprawie, że jego ignorowanie sygnalizacji brało się z pośpiechu, aby jak najszybciej podlać kwiatki na działce. Otrzymuje 240 zł grzywny i 2 lata w zawieszeniu. Magda pogruchotana miednica i pęknięty kręgosłup, ja połamane kończyny i pęknięta czaszka (i w konsekwencji 4 lata renty).Po wyjściu ze szpitala nie mamy gdzie się podziać nocujemy w różnych przypadkowych miejscach, zdarzyło się nam spać na plaży.
Przez półtora roku udowadniamy różnym instytucjom (ZUS, PZU, itd.), że nie jesteśmy wielbłądami, że nie prowokowaliśmy wypadku, nie chcemy wyłudzić odszkodowania, niczego nie symulujemy. Nie stosuję się również do ukazu cara Piotra nie jestem durny ani pokorny .Z przyznanego nam pierwotnie 18 % ( u Magdy) i 11%( u mnie) trwałego uszczerbku na zdrowiu, po licznych komisjach i odwołaniach uzyskujemy odpowiednio 61% i 48% .Olbrzymia różnica co w takim razie z tymi, którym brak siły, zaparcia i wiedzy, aby starać się o swoje prawa....
W tym czasie rząd Buzka zaczął wprowadzać reformę służby zdrowia. W trakcie rehabilitacji spotkaliśmy się z potwornym chaosem .Ginęły nasz karty, otrzymywaliśmy błędne skierowania, odmawiano nam zabiegów. Ogarniała nas furia i bezradność zarazem, gdy np. okazywało się., że niepotrzebnie czekaliśmy kilka godzin na zabieg względnie człapaliśmy o kulach z jednej przychodni do drugiej -..bo...brakowało jakiejś pieczątki.
Bezduszni urzędnicy, bezduszne przepisy, bezduszne państwo rodem ze świata Franca Kafki.
Walczyliśmy z własnym bólem i ograniczeniami. Magda miała problemy w poruszaniu się i nieustanny ból kręgosłupa. Ja z kolei- poważne zaburzenia pamięci i koncentracji- np. nie potrafiłem sobie przypomnieć jak się zaparza herbatę czy też sformułować na piśmie kilku zdań. Walczyliśmy również o przeżycie. Oszczędności i odszkodowania starczyły na zakup małego mieszkania,.ale już były kłopoty z płatnością czynszu (cała renta szła na jego pokrycie), a co z pozostałymi potrzebami życiowymi ?
Próbowałem uzyskać kredyty na uruchomienie firmy, ale mi odmawiano. Gdy niepomny carskiego ukazu próbowałem wyjaśnić różnym urzędnikom, iż w interesie państwa jest popierać osoby chcące generować własne pieniądze niż wydawać je ciągle z budżetu, to słyszałem, że np. .przyznane mi pieniądze doprowadzą do upadku inne firmy, co oznacza nowych bezrobotnych, więc lepiej będzie jak pozostanę na rencie. Logika godna paragrafu 22 ... .
Splot okoliczności sprawił, iż otrzymaliśmy do wynajęcia za niskie pieniądze, kilkupiętrową basztę przy gdańskiej Zbrojowni. Otworzyliśmy w niej Galerię Aniołkową. Oprócz róznej maści aniołów i misiaków, prezentowaliśmy w niej sztukę użytkową tworzoną przez studentów ASP. Naszym znajomym i dostawcom trudno było uwierzyć ,że z taką lokalizacją, towarem i popularnością (praktycznie nie mieliśmy konkurencji) ledwo uzyskujemy jakiś zysk. To był okres tuż przed wstąpieniem do Unii. Nieustannie słyszeliśmy o braku pieniędzy względnie proszono nas o zniżkę ze względu na zatrudnienie w budżetówce.
Straciliśmy basztę a więc i Galerię, gdyż nie chcieliśmy dać łapówki panu z ASP. Nie interesowało go, mimo iż był zatrudniony na wysokim szczeblu w administracji uczelni, iż studenci tracą miejsce do prezentacji swoich prac, praktycznie jedyne w tym czasie w mieście.
Wpadliśmy z Magdą na pomysł uruchomienia stoiska z hinduską biżuterią na płw. helskim. To był dobry pomysł. Nasza sytuacja finansowa wyrażnie zaczęła się poprawiać-wraz z rosnącą zamożnością społeczeństwa. Magda dokończyła studia magisterskie i rozpoczęła doktoranckie. Również wróciłem na studia, z tym, że zamiast historii wybrałem etnologię i antropologię kulturową na Uniwersytecie Wrocławskim. Zamierzałem wykorzystać moje zainteresowania z dzieciństwa przede wszystkim po to, aby zdyscyplinować się i wymusić u siebie aktywność umysłową. Na początku było ciężko co rusz przekonywałem się, i to dosłownie, że myślenie może być bolesne. Opracowałem więc różnego rodzaju techniki doskonalenia pamięci i zdolności intelektualnych- i z tym problemem zacząłem sobie skutecznie radzić.