Paulina i Olek byli w sobie bardzo zakochani. Mieszkali w bloku, na 10 piętrze. Ich mieszkania znajdowały się obok siebie i mieli połączony balkon. Codziennie w nocy On przechodził przez przegródkę między balkonami i wchodził prosto do jej pokoju. Spędzali ze sobą całą noc po cichu rozmawiając, przytulając się i całując. To była jedyna pora dnia, podczas której mogli się spotkać. Ich rodzice byli poważnie skłóceni. Dawne konflikty. Nigdy nie powiedzieli swoim dzieciom o co tak właściwie chodzi. Olek i Paulina przywyczaili sę do tego i nawet polubili wspólne, romantyczne noce. Pewnej nocy jak zwykle Paulina usłyszała ciche pukanie do drzwi balkonowych. Olek usiadł na Jej łóżku opierając się o ścianę plecami, a Ona położyła się wzdłóż łóżka kładąc głowę na Jego kolanach. Zaczęła płakać przez rodziców. Cały czas Ją krytykują. W ogóle Jej nie doceniają. Czego by nie zrobiła. Olek głaskał Ją powoli po głowie. W końcu zasnęła. Chciał nacieszyć się Jej widokiem. Po 15 minutach zmorzył Go sen. Opadł na Jej łóżko. Rano matka Pauliny chciała wejść by oznajmić Jej, że ma już wstawać, bo musi iść do sklepu. Weszła do pokoju i zaczęła krzyczeć:
-Co On tu robi do jasnej cholery?! Czemu akurat On?! Wynocha stąd! Masz się tu nie pokazywać. Nikt z Twojej rodziny nie jest tu mile widziany!
-Ale.. Proszę Pani...
-Wyjdź stąd!
Olek posłusznie wyszedł. Paulina zdenerwowana na matkę wzięła listę zakupów i wybiegła z domu do sklepu. Kupiła wszystko, zaniosła zakupy, wzięła jabłko i poszła je zjeść na trzepak. Zawsze gdy miała problemy można było Ją tu spotkać. Olka tak samo. Właśnie tak się poznali kilka lat temu. Siedziała zamyślona z jabłkiem w ręku. Po 5 minutach przyjechał. Na deskorolce.
-Hej, skarbie.
-Hej.
Usiadł obok Niej i zaczęli rozmawiać, że wkurzają Ich rodzice. Zrobiło się już ciemno. Mama Pauliny kazała Jej już wracać do domu. Rozeszli się. Olek został na dworze jeszcze trochę i jeździł na balustradzie. W końcu przewrócił się. Spadł tak niefortunnie, że złamał nogę. Założyli Mu gips. Paulina cieszyła się, że skończyło się na tym. Za kilka dni, w nocy Olek postanowił, że pójdzie do Pauliny. Niestety nie miał jeszcze wprawy w chodzeniu o kulach. Stracił równowagę, wypadł przez balustradę. Dziewczyna usłyszała krzyk, który rozpoznała od razu. Wybiegła na balkon mówiąc: 'Olek', zobaczyła kule na Jego części balkonu. Zaczęła krzyczeć: "BOŻE, SPRAW, BY NIE BYŁO TAK JAK MYŚLĘ! BŁAGAM!!!!" Wybiegła na dwór, znalazła Jego ciało. Była w szoku. Nie wiedziała co się dzieje. Usiadła, zaczęła płakać i krzyczeć. Miała przez cały czas szeroko otworzone oczy z niedowierzenia: "JA ZASNĘŁAM. TO JEST SEN, PRAWDA? PRAWDA, ŻE TO JEST JEDEN WIELKI JEBANY SEN?!" Po chwili wybiegli ordzice Olka (pewnie usłyszeli krzyk syna). Paulina nie wiedziała co robić. Straciła jedyną osobę, która Ją rozumiała. Wszystkie chwile spędzona z Nim przeleciały Jej przed oczami. Już nie wiedziała sama co się z Nią dzieje. Wbiegła do swojego mieszkania, wzięła coś, przebrała się w sukienkę, którą uwielniał Jej chłopak, wróciła do Olka. Jego rodzice stali dalej. Jego ojciec uspokajał matkę. Paulina wyciągnęła zza pleców nóż, położyła się obok chłopaka i już po chwili nóż znalazł się w Jej klatce piersiowej. Ostatnie tchnienie. Złapała Go za rękę. Oczy Jej się zamknęły. Nie czuła bólu, bo trzymała Go za rękę i miała nadzieję, że zaraz Go spotka. Ostatnie Jej zdanie brzmiało: "Wybacz mi tą zwłokę, skarbie, ale chciałam dobrze wyglądać na naszym spotkaniu..."
Dodawajcie do znajomych, komentujcie i oceniajcie opowiadania. Pozdrawiam ;*