nie wiem co pisac..
zimno,cholernie zimno.
bezsennosc.
wszystko sie komplikuje.
a ja najchetniej zamknelabym sie w moim pokoju...nie musialabym nikogo sluchac,rozmawiac ani tez meczyc sie widokiem zarcia. nikt rowniez nie mial by zmartwien. czasem chce zniknac.
stan poprzedniego tygodnia byl na skraju. ale na szczecie wyrwlam sie z domu na jedna noc.
sama bardzo sie do tego zmusilam.nie chcialo mi sie-zadna nowosc. odreagowalam cale dwa tygodnie mojego ostatniego zycia. nie sadzilam ze az tak tego potrzebowalam. bylo odlotowo...
od jutra zaczynam bilanse i zabieram sie za silownie-again!!
musze zaczac cos robic bo inaczej zwariuje.
ps.puchne!!