Wychodzę z domu, nie mówię nawet "nara"
Zabieram szlugi choć nienawidzę ich jarać
Obok zaraz sklep, wchodzę browar kupuję
I wypijam go chociaż on też jakoś nie smakuje
Idę, próbuję jakoś myśli poskładać
Unikam ludzi, bo nie chce mi się z nikim gadać
Zostawiam za sobą wszystko, idę bez celu
Jak konający bez światełka w tunelu
Czuję się pusty jak butelka po prycie
Prycie tak chujowej jak to chujowe życie
Cisnę i myślę jak to rozsypało się
Tak poprostu jak podarty miliardowy czek
Skok z bloku, śmierć - tak nie może być
Bo nie jestem głupi, mam rodzinę dla której chcę żyć
I żyć będę z podniesioną głową
Odgłosy miasta, trzymaj mnie za słowo.
http://www.youtube.com/watch?v=DVmX1X-dLz4&feature=related