W sumie to miałam już rzucić w cholerę tego bloga i ogólnie zniknąć z internetowego życia, ale... no właśnie, tak jakoś nie mogę. I zamiast wszystko rzucić, biorę sobie na głowę jeszcze więcej. Popadanie ze skrajności w skrajność- taa... to całkiem w moim stylu, nie ma co. Ale się nie zdziwcie jak kiedyś po prostu już mnie nie znajdziecie. Co nie Kamil? Już to raz przerabialiśmy. Powtarzanie sobie "dasz radę"... po prostu tylko z jego ust te słowa wydawały się takie prawdziwe, ale tak to jest gdy odchodzi ktoś kto był częścią twojej duszy. Naprawdę jak znajdziecie kogoś, kto będzie dzielił z Wami waszą duszę to nie pozwólcie mu odejść, nie unoście się dumą bo strata cholernie mocno boli. Znowu smęcę? Możliwe, ale po prostu czasem muszę wyrzucić z siebie to co czuję, inaczej bym już dawno poszła na dno. Czemu tutaj? Bo i tak mało kto to czyta, a chyba chciałabym by mimo wszystko ktoś to przeczytał. Dziwne, antyludzka istota potrzebująca ludzi... A zdjęcie jest ze ślubu mojej kuzynki. Wszystkiego najlepszego Aniu, wiesz że Cię kocham, ne?