czasami przychodzą dni takie jak ten. kiedy wstaje, żyje i modle sie tylko, żeby dzień sie skończył jak najszybciej. dni, w których monotonia tak strasznie wypełnia moje życie, że czuję się jakbym miała co najmniej 100 lat. jakby już nigdy nic nie miało dać mi szczęścia.
brakuje mi czegoś. chyba nawet wiem czego. ale wiem też że to jest już nie do odzyskania. tak ważny element, który sprawiał że moje życie było piękne, kolorowe i że codziennie rano chciało mi sie wstawać.
teraz już nie chce. nie mam motywacji. potrzebuje dobrego powodu żeby znowu zacząć normalnie żyć.
a tymczasem wracam do mojego szarego świata.
gapić się godzinami w niebo przez przybrudzoną szybe, mieć nadzieje że to zły sen, a ja sie zaraz obudzę.