Już jestem, wróciłem :) Latarnia, dla niektórych miejsce pracy
Dzisiaj wykorzystam to oto miejsce należycie i opiszę moje wrażenia po powrocie z Krakowa. Mam już dosyć Krakowa na następne dwa lata. Moim szczęściem trafiałem na podręcznikowe przykłady centusiów: kasa, kasa i jeszcze raz kasa. Kiedyś na przejściu dla pieszych zagapiłem się. O tym, że zapaliło się zielone światło dowiedziałem się, bo jakiś facet zaczął mnie popychać do przodu. Chociaż miejsca, żeby mnie obejść było pod dostatkiem.
Innym miejscem, gdzie puściły mi nerwy był Wawel. Ceny da się przełknąć, w końcu ostatni tydzień sztycznia to już po sezonie. Ale zwykłego pospolitego chamstwa i opryskliwości tamtejszego personelu już nie. Wejście do zamku - rozglądam się i widzę: skaner toreb, jak na lotnisku, bramka do wykrywania metali, dwóch cieciów i pudernicę witającą gości. Dowiedziałem się, że nie mogę zabrać swojego plecaka, w którym mam aparat i akcesoria, bo z tak dużymi ekwipunkami często zdarzały się wypadki w zamku. A gdzie jest ta szatnia? Dowiedziałem się, że przy wyjściu. Ale ta pudernica nie raczyła powiedzieć, że przy wyjściu z krużganów, a nie z zamku. Żal! No dobra, pełen żalu i goryczy po swoim kochanym plecaku poszedłem tam znowu, z samym aparatem na szyi. Oczywiście, fotografować kategorycznie NIE WOLNO. I pilnuje tego chyba setka ludzi rozłożona na terenie całego zamku. Ja dostałem bilety na Komnaty Reprezentacyjne. Wracając do wątku wejścia - ta pudernica mówi: proszę przejść przez bramkę, a aparat włożyć do boksu. Do koszyka, sorry. No to ja odparłem (z zagranicznym akcentem ) "no problem!". No i zanim zdążyłem włożyć ochraniacze na obuwie usłyszałem moją sentencję kilka razy. Stąd tę kobietę nazywam pudernicą, albo od święta starym pudłem.
Po wyjściu z zamku, odebrałem plecak i zastanawiałem się: co do jasnej ciasnej mogłem uszkodzić moim plecakiem? Może zabytkowe podłogi, ściany pomalowane na idelanie biało, kopie krzeseł czy arrasy odgrodzone od widzów na metr? A może antyczne bramki do wykywania metali lub windy?
Poszedłem na rynek. I nici z fotek. Bo co tam focić? Nie interesuję się fotografią ludzi. Walnąłbym panormakę, ale mróz nie był zachęcający. Potem sukiennice w remoncie, tak jak kilka kamieniczek. Na jednym rusztowaniu rozwieszony jest także baner Majki.
Wróćmy teraz do centusiostwa. Galeria Krakowska - wielkie toto jak 150. No jak się jedzie do miasta, to samochodem, bo tamtejszej komunikacji miejskiej nie znam. Najpierw trzeba było błądzić. Nawigację trafił szlag w gąszczu uliczek jednokierunkowych i innych utrudnień komunikacyjnych. Została tylko mapa. Błądziłem z pół godziny zanim udało mi się wjechać na parking, po drodze spotakłem się z okropną organizacją ruchu. Są dwa pasy, jeden dla samochodów, a drugi dla komunikacji miejskiej. Między nimi jest przystanek... Co za kretyn to wymyślił, to nie wiem. Bajdełej - udało się dojechać na rzeczony parking. Pierwsza godzina darmo, druga 2 złote, a trzecia i każda następna 4!!! Poszwędałem się niecałą godzinę po galerii, odwiedziłem tylko iSpot i zwiałem stamtąd do galerii Kazimierz. Mniejsza, ale parking za darmo.
Przed szpitalem zresztą parking też jest płatny i pilnują tego jak 150!!!
Pozdrowienia dla deodatokrk